„– Myślisz, że jesteś gotowy umrzeć? Patrz mi w oczy, gdy do ciebie mówię! Pytałem, czy jesteś gotowy umrzeć za to, co kochasz i w co wierzysz. Bo my tak. I właśnie wybieramy się oddawać życie i krew za Królestwo. Za takich jak ty, Tubiel. Za twoje lilie i róże. Twój święty spokój. Ponieważ jesteśmy dostatecznie szaleni. Zastanów się dobrze, czy ty również.” siewca wiatru recenzja
W mojej kolekcji książek jest grupa tytułów, które darzę szczególnym sentymentem. W większości są to powieści wydane przez Fabrykę Słów. Siewca wiatru to książka, którą przeczytałam na początku swojej przygody z fantasy. Ostatnio wróciłam do tej książki, by Wam o niej napisać. Jak wypadło to ponowne spotkanie? siewca wiatru recenzja
Paru archaniołów zauważa, że Tron Jasności jest pusty. Bóg ich opuścił.
Aby nie doprowadzić do chaosu, postanawiają sami zarządzać Królestwem i Ziemią. Pakt z Lucyferem zapewnia im wsparcie Głębi. Władza jednak coraz bardziej wymyka się z rąk, bo bezpieczeństwu Wszechświata zagraża Antykreator, tytułowy Siewca wiatru. Tylko jeden anioł jest w stanie go pokonać. Daimon Frey, który po własnej egzekucji zostaje wskrzeszony przez Jasność i mianowany Burzycielem Światów. Wyobrażacie sobie minę kata, kiedy Frey ot tak schodzi z szafotu z przebitym sercem?
„Świry! Nic tylko świry! Jagnię, Serafiel! I wszyscy wieszczą! Daj spokój, Daimonie! To szaleńcy. Uwielbiają wieszczyć. Same klęski, oczywiście. Widzą krew, zgliszcza, dym, sine trupy, gołe dupy i puste pudełka! Mam dość. Jeszcze jeden wieszczący szaleniec i podam się do dymisji.”
Chyba trudno o książkę, którą darzyłabym większym sentymentem. Kontynuacja Siewcy, Zbieracz burz, była jedyną w moim życiu książką, na której wydanie czekałam i zaraz pierwszego dnia pojechałam 40 km do najbliższego Empiku. Jeśli więc pytacie mnie, czy warto przeczytać tę książkę, odpowiedź jest oczywista – albo już ją znasz i chwała ci za to, albo zasuwaj do księgarni.
Styl Kossakowskiej nie ma sobie równych.
Aniołowie nie są zniewieściałymi istotkami pokroju Edwarda ze Zmierzchu. Kto nie lubi krwi, przekleństw i scen batalistycznych opisanych bardzo dosłownie (bitwa „trwa” prawie sto stron, a ja nie miałam o tym pojęcia, dopóki nie znalazłam tej informacji w internecie, tak szybko się ją czyta!), nie powinien sięgać po Siewcę. Nie powinni sięgać po niego również ludzie wierzący bez wiedzy, że przy tej książce trzeba zachować duży dystans.
Dla mnie lektura tej książki to czysta przyjemność i pewny kac książkowy na końcu. Do świata przedstawionego na stronach Siewcy wiatru się tęskni. Po odłożeniu książki można poczuć się tak, jakby właśnie zerwało się kontakt z przyjaciółmi – co z tego, że są archaniołami i mieszkańcami Głębi? Poza tym jestem pewna, że podczas lektury niejeden raz zatrzymacie się na moment i wrócicie wzrokiem do poprzedniego akapitu. Celne, dosadne, prawdziwe cytaty potrafią zszokować, a nawet… wprawić w zakłopotanie (bo przecież jak to możliwe, że sami wcześniej nie zauważyliśmy takiej oczywistości? Naprawdę musiało nam o tym powiedzieć dopiero wieszczące Jagnię?). Poza tym rewelacyjny, zaskakujący humor sytuacyjny… Czego chcieć więcej?
Powiem krótko – pokochacie świtę pióra Kossakowskiej tak, jak archaniołowie uwielbiają ziemskie papierosy, a Asmodeusz swoją sieć kasyn i burdeli. Tego towarzystwa po prostu nie da się nie lubić! siewca wiatru recenzja
„– Ktoś próbował z nim gadać?
– Ja – powiedział Kamael. – Wyrzucił mnie.
– Ściślej rzecz biorąc, razem z drzwiami – dodał Samael.”
Już po tych kilku cytatach zamieszczonych we wpisie i opisie fabuły czujemy, że jest to lektura wprost idealna dla nas. Chętnie skusimy się na lekturę obu tomów.