You are currently viewing Inspiracja do pisania? Picasso miał rację

Inspiracja do pisania? Picasso miał rację

Pamiętam przerwy w pisaniu i w blogowaniu. I znam to złudne uczucie, że przecież odpoczywam, a po odpoczynku wpadnie mi do głowy mnóstwo pomysłów i rozwiązań. Przyjdzie do mnie ta legendarna inspiracja do pisania. No nie całkiem.

Bo kończyło się tak, że siadałam po dłuższej przerwie do pracy, a zdania zupełnie się nie kleiły. Klawiatura nie chciała współpracować, a żadne ciekawe słowa ani tematy nie przychodziły mi do głowy. Pustka. Czułam się, jakbym zaczynała od nowa. To było trochę jak pójście na siłownię po długiej przerwie (a przynajmniej słyszałam, że tak jest, ha, ha). Niby pamiętasz co i jak się robi, ale daleko Ci do swobody, z jaką wykonywałeś ćwiczenia dawniej.

Z pisaniem jest tak samo.

Kiedy wróciłam do pisania powieści regularnie, codziennie lub co kilka dni, było mi dużo łatwiej. Cały czas czułam jej klimat, pomysły same wpadały mi do głowy, a zdania płynęły jakoś tak gładko, że czułam radość z tego, co tworzę. Blogowanie wygląda podobnie. Teraz piszę dla Was na Partyzantce dość nieregularnie, ale dzięki pisaniu do pracy i tworzeniu książki zachowuję jakiś rytm. Kiedy siadałam do pisania po przerwie, czułam się jak ktoś, kto całe życie spędził w lesie i nagle został przeniesiony w samo serce Nowego Jorku. Za dużo analizowałam – czy wypada to napisać? Czy nie narusza to za bardzo mojej prywatności? Czy ludziom się to spodoba? A jak w ogóle ugryźć ten temat? (Czym są te dziwne przyciski z literkami?) I niechętnie muszę przyznać, że Picasso miał rację, mówiąc:

„Inspiracja istnieje, ale musi Cię zastać przy pracy.”

Tylko regularna praca – zwłaszcza twórcza – zaczyna działać jak perpetuum mobile. Bez względu na to, czy malujesz, piszesz, rzeźbisz czy tworzysz coś w sieci. Im więcej piszę, tym przychodzi mi to łatwiej, a pomysły, które wpadają mi do głowy, są lepsze i mogę realizować je skuteczniej. Jeden dobry tekst napędza drugi. Jeden skończony rozdział powieści otwiera miejsce dla następnego. Przerwy, choć czasem konieczne, a nieraz po prostu po ludzku potrzebne, tworzą w tym systemie niepotrzebną wyrwę. I kiedy po okresie lenistwa biorę się do pracy, trzeba zebrać się w sobie i przeskoczyć ją, mimo mniejszych sił. Łapiecie już? Wygląda na to, że im więcej się pisze, tym więcej ma się chęci i pomysłów. Inspiracja do pracy wynika z tego, że praca idzie dobrze. Ot, cała tajemnica.

Od dawna chciałam zajmować się pisaniem na poważnie, ale sądziłam, że wielcy pisarze mieli przebłysk geniuszu, lepszy czas, więcej możliwości i tak dalej. Że muzy bardziej lubiły ich niż mnie. Bzdura. Oni po prostu siadali na dupie i pisali. Nie ma w tym nic wzniosłego. Jest mrówcza, codzienna praca, którą trzeba polubić, albo po prostu znosić, wierząc, że to, co tworzymy, jest ważniejsze od naszego dyskomfortu podczas pisania. I trzymać się tego, albo – jak mówił Tuwim – iść do księgarni i kupić sobie coś gotowego.

*

A jeśli jesteś twórcą i nie znasz jeszcze Martina Edena, to szybko kliknij tutaj i napraw ten błąd!

czarna czarna ton baner

Ten post ma 7 komentarzy

  1. Rafał

    Zgadzam się. Gdy mam inną robotę poza pisaniem, to wrócić jest tak dziwnie i niekomfortowo, że wszystko niepotrzebnie się wydłuża.
    Odpowiedni rytm się przydaje, nawet jak nie umiesz tańczyć.

  2. Jael

    Przerwy, których chcesz, są konieczne. Ja np. mam częste przerwy, bo… nie mogę, chociaż chcę i mam wenę, pomysły itd.

    1. Julia

      Jak ja uwielbiam czytać Twoje wpisy<3

  3. Ewelina J.

    O tak, można czekać i się nie doczekamy. Trzeba działać :)

  4. Szymon dobik

    Wena nie przyjdzie, trzeba wyjść jej na przeciw. Z moja inspiracją do pisania bywa różnie, lecz zauważyłem, że najważniejsza jest regularność. Bez niej wypada się za pisarska burtę i trudno wrócić do rytmu. Kocham pisanie.

Dodaj komentarz