You are currently viewing Metro 2033, D. Glukhovsky

Metro 2033, D. Glukhovsky

Z apetycznym chrzęstem będziemy żreć multiwitaminy, których całe tony przygotowali nasi troskliwi przodkowie. Będziemy lękliwie wypełzać na powierzchnię, żeby szybko złapać jeszcze jeden kanister benzyny (…), a jak będziemy mieli dużo szczęścia – jeszcze jedną garść nabojów, a potem biegiem z powrotem, do swych dusznych podziemi, jak złodzieje oglądając się na boki, czy nikt nie zauważył. Bo tam, na górze, nie jesteśmy już u siebie w domu. Świat nie należy już do nas, Myśliwy… Świat nie należy już do nas.


Znacie obrazy Beksińskiego? Ciężko nazwać je pięknymi. Jednak ich klimat, groza i mrok przyciągają wzrok i hipnotyzują. Tak samo działa Metro 2033.

Ludzkość nie może już zamieszkiwać Ziemi, wyniszczonej wojnami i skażonej promieniowaniem. Teraz powierzchnia należy do mutantów, dzikich psów i nienaturalnie rozrośniętej roślinności. Dla ludzi zostały podziemia… Ich domem stały się perony metra, a szlakami ciemne tunele. Za żywność – głównie grzyby i wieprzowinę, choć czasem trafia się też szczurza tuszka lub mech – płaci się nową walutą, nabojami do kałasznikowa. W takiej rzeczywistości żyje Artem. Historię sprzed wojny zna tylko z podręczników i książek, które uda się zdobyć jego ojczymowi. I to właśnie Artem, zagadnięty przez obcego człowieka otrzymuje misję. Wyjawił bowiem tajemnicę, przez którą jest zobowiązany pomóc nieznajomemu Hunterowi. Tajemnicę, od której może zależeć los wszystkich mieszkańców metra. A to dopiero początek drogi…

Ciężko mi ubrać w ładne słowa te wszystkie zachwycone myśli i emocje kłębiące mi się w głowie. Dawno żadna książka nie oczarowała mnie do tego stopnia klimatem i tym, z jaką łatwością można poczuć się częścią historii. Czasem miałam wręcz dość zatęchłego powietrza tuneli, ograniczonej przestrzeni i monotonnego jadłospisu. Jednak nie myślcie, że kiedy zmęczycie się przygodami Artema, to po prostu odłożycie książkę na półkę. Niestety nie da się tego zrobić. Tak więc czytelnik najpierw płaci za książkę, później kisi się w ciemnych i niebezpiecznych tunelach, dostając niemal zawału serca z powodu najmniejszego szmeru i jeszcze jest tym wszystkim zachwycony! Nieźle, co?

Książka jest absolutnie fantastyczna.

Styl autora świetnie oddaje świat przedstawiony – pisarz nie spieszy się nawet wtedy, gdy dzieje się coś zaskakującego, lekko przeciąga strunę, każąc czekać i utrzymując w niepewności. Dzięki temu nie ma w Metrze podziału na dłużyzny i momenty, gdzie akcja rusza z kopyta. Takie jednostajne tempo bardzo dobrze spełniło swoją rolę, budując napięcie i dając czytelnikowi czas na rozejrzenie się po metrze – lub, jak wolicie, na przeczytanie opisów.

Jeden, jedyny minus – sporo literówek. Niby szczegół, ale denerwują mnie takie niedopatrzenia, tym bardziej, że zawinił wydawca, a nie autor. Poza tym powieść jest perfekcyjna, zaskakująca, oryginalna i przede wszystkim dostarcza niezapomnianych wrażeń. Ostatnie parę stron dosłownie pochłonęłam, nie wierząc w to, co widzę. Za wywołanie takich emocji w kimś, kto przeczytał już całe stosy książek autorowi należy się wielkie uznanie.

Polecam, polecam, polecam. Każdemu bez wyjątku. Każdemu, kto chce przeżyć niebezpieczną, ale pasjonującą przygodę i w jesienny wieczór poczuć zastrzyk adrenaliny w doborowym towarzystwie świetnie wykreowanych postaci . Ja tymczasem muszę ochłonąć.

czarna czarna ton baner

Ten post ma jeden komentarz

  1. Sisters92

    Od dawna czaimy się na ten cykl. Sporo książek już jest wydanych, wciąż wydają nowe, a my niezmiennie pozostajemy z ich nieznajomością. Literówki faktycznie denerwują, tym bardziej, że jest to element, który można poprawić. Książkę będziemy miały na uwadze.

Dodaj komentarz