Wyglądasz gorzej niż ostatnio, naprawdę paskudnie. Ale chyba widzę jakiś optymistyczny akcent.
Po internecie krążą już nerwowe pytania. „Jak przeżyć sesję i nie zwariować?” – Chcą wiedzieć zatrwożeni studenci. Odważni próbują nawet doradzić, jak to zrobić. Prawdopodobnie nie wiedzą, że „przeżyć sesję” i „nie zwariować” to dwa wykluczające się stany. Nie można być do końca normalnym, by to ogarnąć, więc nie martw się. sesja
Jest nas więcej.
Zmęczeni, na wpół śpiący, z nieodłączną kawą lub energetykiem w dłoni. Nie tak wyobrażałeś sobie studiowanie, co? Przeglądasz swoje notatki kolejny raz, zastanawiając się, jak to możliwe, żebyś zapisywał podobną rzecz – przecież nic nie pamiętasz. Matura wydaje się przy tym tak banalna, że wybuchłbyś śmiechem (lub płaczem), ale nie masz siły.
Na studia, cholera, posłali. Jak ślepego na wojnę.
Wieczorem nauka, rano kolokwium. Pytają, jak ci poszło, ale w zasadzie nie masz pojęcia. Potrafisz się tylko cieszyć, że przy odrobinie szczęścia będziesz miał z głowy jeden przedmiot. I liczysz na to, że Twoi kumple również. Nie wolno wierzyć nikomu, kto próbuje ze studiów zrobić durną rywalizację.
Przed sesją na pewno poczujesz przypływ weny twórczej. Nabierzesz ochoty by malować, grać na klarnecie, lepić z gliny lub tkać latające dywany. A jeśli nie, to może chociaż posprzątasz – swój pokój, pokój współlokatora i sąsiadki z góry. Wszystko jest dostatecznie ważne i interesujące, by odłożyć naukę na później.
Czytaj też: Czego nauczyły mnie studia?
W końcu jednak przyjdzie sądny dzień – zawsze przychodzi.
Być może śnił Ci się nawet po nocach i w rzeczywistości jest jeszcze bardziej przerażający. Niepewnym krokiem wchodzisz do sali, słyszysz pytania od profesora i chcesz jak najszybciej znaleźć się w jakimkolwiek miejscu, w którym teraz się nie znajdujesz. Natychmiast.
Sesja brzmi strasznie, kojarzy się strasznie i jest straszna, ale ma jedną niewątpliwą zaletę – mija. Masz plan, co chciałbyś robić, kiedy zacznie się drugi semestr? Może myślisz o rozpoczęciu pracy nad jakimś projektem, albo chcesz nauczyć się układać kostkę Rubika? Może przeczytasz w końcu powieść, która leży na półce? Albo tak jak ja zamierzasz spędzić dobrych parę godzin pykając w Heroes III, a w weekend poszaleć konno w lesie?
Mamy na co czekać i dlatego przetrwamy. W końcu nie mogą wywalić nas wszystkich, prawda?
Na wszystkie imprezy na koniec sesji, godziny spędzone na czytaniu dobrych książek, oglądaniu seriali i zwykłym nieróbstwie – bracia studenci, uda się nam!
Też masz sesję? Wobec tego siedzimy w tym razem.
Polub Facebooka Partyzantki i bądźmy w kontakcie!
Jak dobrze, że już mnie to nie dotyczy.
Heroes III…o tak.. dla nich można zrobić wszystko :)
Straszysz licealistów -,-
Nie ma się czego bać, studia są super! Nie licząc sesji. :P
Nie wiemy, przed nami 9 sesja i my naprawdę nie mamy z tym problemu :) Czytamy materiał kilka razy, nie do znudzenia, a i tak jakoś zawsze nam się powiedzie :P
High five! U mnie zawsze było tak, że jak się uczyłam przez cały semestr + przysiadłam przed egzaminem = nie miałam się czego bać. :) Więc przeważnie się nie bałam.
Hm, ja nie wiem czy to jest przerysowane czy nie :) Ogólnie rzecz ujmując stresowałam się dawno temu całym tym cyrkiem, ale teraz w sumie już nie pamiętam dlaczego ;) Chyba jakiś nawyk ze szkoły mi został. Sesja nie sprawi, że umrę, zostanę okaleczona, stanie mi się coś złego – ona minie, jeżeli nie zaliczę jej za pierwszym razem – będzie druga szansa. Jeżeli i tu nie pójdzie – zawsze można coś wymyślić, jakoś to przetrwać, znaleźć wyjście z sytuacji – sesja jest potworem w naszej głowie, który budzi się, bo rozum śpi :P Zbyt pochłonięty jest przejmowaniem się, nakręcaniem i symulacją gąbki ;)
A może to dlatego, że z tym całym dziadostwem stykam się już po raz 9 i mi obrzydło? Who knows.
Ja też przeżywałam sesje w miarę spokojnie, dopóki nie nadeszła obecna – ogólnie zapowiada się spoko, poza dwoma koszmarnymi egzaminami, które przyczyniły się do powstania tego tekstu. ;) Oczywiście, że jest przerysowany, ale zakładam, że nie muszę dopisywać stosownego komunikatu. :D
Hej, co do poprzedniego wpisu, serio czytałaś te wszystkie książki, co ja? Tonącą dziewczynę też? Jak Ci się podobała? :)
Znam to;) wlaśnie zamiast sie uczyć czytam blogi;)
A myślałem, że słowo “sesja” na dobre zniknęło z mojego słownika. Na szczęście już nie budzi takich emocji jak kiedyś. Chociaż nadal reaguje na nie niechęcią do robienia czegokolwiek:). Proponuję wprowadzić neologizm “ssiesja”.
Sesja… to były fajne czasy.
Ja na razie przejmuje się maturą ;)
Trzymam za Ciebie kciuki. :)
Dziękuję! Ja za ciebie też ;)
W takich momentach cieszę się, że nie poszłam na studia ;p Nie wiem czy się kiedyś na nie zdecyduję, ale nie tylko ze względu na sesję :)
Jak to się teraz ponoć mawia “nawet śmiechłam” czytając ten tekst :D. Idealnie odzwierciedla to, co teraz dzieje się w mojej głowie. Za każdym razem przechodzę te same etapy przed nauką, a na samym końcu godzę się z tym, że zmarnowałam cały czas, który miałam przeznaczyć na naukę. No cóż, może da łatwe. Może da to, co było rok temu. A może ustrzelam. Ale bez spiny, są drugie terminy.
W końcu nie mogą wywalić nas wszystkich, prawda?
mnie to na szczęście też już nie dotyczy, aczkolwiek w czerwcu będę mieć egzamin, to mi powrócą napady robienia porządku w mieszkaniu. Przez jakiś czas mieszkałam trochę tutaj w Toruniu i trochę u siebie w Inowrocławiu. To była frajda sprzątać dwa mieszkania! :D Powodzenia na sesji i udanego odpoczynku po :)
Dobre podsumowanie sesji! U mnie na szczęście w tym semestrze luźniej, ale w przyszłym muszę obronić pracę inżynierską. Studiuję architekturę, więc będzie trzeba po nocach klikać i tworzyć projekt. Już się nie mogę doczekać :D :P
Powodzenia! Moja przyjaciółka niedawno się obroniła na archi. :)
Studiowałam pewną filologię opcją, wiązało się to z kołami co tydzień w piątek z języka, a nawet częściej, bo w pon trzeba było pisać z leksyki. Kiedy spotkałam koleżankę z liceum, ta skarżyła mi się, że w sesji dwa koła i dwa egzaminy i dla mnie to było takie dziwne, jak można mieć tylko w sesji jakieś koła. Teraz tęsknię za czasami kół co tydzień, ale za to teraz panie w dziekanacie są dla mnie bardzo miłe :)