You are currently viewing Nietrafiony kierunek studiów – koniec świata?

Nietrafiony kierunek studiów – koniec świata?

Pierwszoroczni, październik minął. Studia rozpoczęły się na dobre. Niektórzy z Was pewnie zadają sobie pytanie, czy dokonali dobrego wyboru. Inni odwlekają zadanie tego pytania jak mogą. Nie warto.

Początek studiów to szalony czas, w którym musisz nauczyć się samodzielności i ogarniania jednocześnie wielu rzeczy, które dotychczas Cię nie dotyczyły. Jeśli dodatkowo każdego dnia zastanawiasz się, co właściwie robisz na danym kierunku, łatwo o kiepski humor i zniechęcenie.

Po co się z tym szarpać?

Mam za sobą jeden nietrafiony kierunek i niezbyt chętnie wracam do niego myślami. Cały semestr stresu, obaw i przygnębienia to zbyt dużo. Każdego dnia szłam na zajęcia jak za karę, zadając sobie pytanie, czemu muszę to robić. Dlatego zdaję sobie sprawę, że w pewnym momencie można tak zapętlić się w nieszczęśliwej sytuacji i przyzwyczaić do tego, że jest źle, że przyjmuje się taki stan za normę. Dlatego proszę – unikajcie tego. Reagujcie, jeśli czujecie, że coś jest nie tak.

Ja miałam szczęście. Trafiłam na rewelacyjną panią, która wykładała nam jeden przedmiot. Przekonała mnie, że warto szukać innego kierunku, jeśli źle czuję się na obecnym. Niby oczywiste, prawda? A jednak wielu osobom brakuje odwagi do podjęcia takiej decyzji. Dla mnie zmiana kierunku była strzałem w dziesiątkę.

Czytaj też: Polonistyka – trafny wybór?

Niektórych na nietrafionych studiach trzyma wizja dobrej pracy po skończeniu edukacji. Jestem przeciwna takiemu podejściu. Dziś żadne studia nie gwarantują pewnej pracy. A już na pewno nie ma jej dla przeciętniaków, którzy ledwo skończyli znienawidzony kierunek. Dlatego może rozsądniej jest go rzucić i zamiast być kiepskim w czymś, czego nie lubimy, okazać się mistrzem gdzieś indziej?

Lepiej być świetnym stolarzem niż słabym prawnikiem.

Czasem w otoczeniu brakuje osób, które pokierują nas w odpowiednią stronę. Bywa też, że sami nie jesteśmy pewni, czy to tylko tymczasowy stres związany z nową sytuacją, czy kompletnie nietrafiony wybór. Warto zauważać takie stany i bardziej zaufać przeczuciu. Często ono wie lepiej od nas, jakie wyjście będzie najlepsze.

Jestem przekonana, że warto szukać czegoś, co da nam satysfakcję i chęć do działania, bo tylko to sprawi, że wyróżnimy się z tłumu. Nie chciałabym mieć świadomości, że zaprzepaściłam szansę na rozwój tylko dlatego, że bałam się zmian. Ty też nie musisz.

Zła decyzja to nie koniec świata. Najwyżej możliwość udowodnienia sobie, że potrafimy się z nią zmierzyć. Spełniaj się. Jeśli nie teraz to, kurczę, kiedy?

Chcesz, żebyśmy pozostali w kontakcie? Super!
Wystarczy, że polubisz facebooka Partyzantki!

czarna czarna ton baner

Ten post ma 20 komentarzy

  1. Krakowianka

    Ja poszłam na psychologię nie będąc pewna, czy w ogóle ją polubię. Okazało się, że się zakochałam w tym kierunku. ;)

    1. Dla mnie polonistyka była taką niewiadomą. Cieszę się, że dobrze trafiłaś, powodzenia! :)

  2. Avitt

    Ja niestety nie podjęłam odpowiedniej decyzji w porę. Teraz pozostało mi tylko się obronić i czym prędzej zabierać się za szukanie czegoś bardziej odpowiedniego dla mnie na drugi stopień :)

      1. Avitt

        Wiem. Pewnie, że wiem :) I doceniam i dziękuję bardzo! <3

  3. Sisters92

    Nietrafiony kierunek studiów, czy np. już liceum może nieźle wykończyć. Lepiej spełniać się w tym, w czym naprawdę jesteśmy dobrzy.

    1. Z tym liceum mogę się zgodzić. Na prawdę dało mi popalić. Przyznam, że po 5 latach studiów nie byłam tak psychicznie wykończona, jak po 3 w liceum. Chociaż może w tym szaleństwie jest metoda, bo na luzie przeszłam okres studiów.

  4. Delvardian

    Ze studiami to jest tak, że trzeba mieć przed sobą jakąś wizję przyszłości, tego co chcemy robić po nich. Wykształcenie, praktyki w danej dziedzinie są nam właśnie potrzebne do tego, żeby osiągnąć ten cel – to narzędzie, środek, dźwignia naszej przyszłej kariery. W przeciwnym razie idziemy na kierunek, po którym płacz i lament, że nie ma pracy. No nie ma. Jak nie ma się pomysłu na siebie to się cierpi przez własną przeciętność.
    Jak ktoś studiuje dla samych studiów to zazdroszczę, bo to wróży jeszcze lepiej na przyszłość i często inspiruje do zmiany lub modyfikacji aktualnych pomysłów.

  5. Michelle

    W tym roku poszłam na mgr na inną specjalność polonistyki i inną uczelnię niż na licencjacie. Po miesiącu stwierdziłam, że daję sobie spokój. Niestety polonistyka polonistyce nie jest równa, a tutaj doszlo to, że mam dość jasno sprecyzowany plan na moje życie zawodowe. No i cóż… Rok przerwy pomiędzy studiami to nie tragedia. :D

  6. fotoszepty

    o moich ścieżkach edukacyjnych długo mogłabym opowiadać ;) każdy mój kierunek był w sumie bardzo przemyślany i żadnego z nich nie żałuję. bardziej ubolewam nad faktem, że nie jestem absolutnie ścisłowcem ;)

  7. Bardzo trafny tekst, trudno się z Tobą nie zgodzić. Chociaż uważam, że studia wcale nie muszę być pasją, wystarczy że je lubimy. Nawet najbardziej ukochana pasja może się przejeść jeżeli zacznie być naszym źródłem utrzymania.

  8. Desjani

    Jestem na trzecim roku i wciąż nie mogę polubić, ani studiów, ani uczelni.

  9. Agnieszka Skarbińska

    Przydałby się wpis – a właściwie najlepiej obowiązkowy tekst do przeczytania dla gimnazjalisty w szkole – co daje wyższe wykształcenie i czy warto wybierać drogę ogólniak -> studia. Nie wiem ile masz lat i jestem na Twoim blogu pierwszy raz. Ja mam lat 26 i zawsze zajebiście się uczyłam, więc ani przez myśl mi nie przeszło, już jako gimnazjalistce, że mogłabym nie pójść na studia. Lubiłam pisać, nie miałam żadnych problemów z językami obcymi ani żadnym innym przedmiotem. Gdybym w LO ukierunkowała się na biologię i chemię, mogłabym być dziś lekarzem. Tak sądzę. Gdybym wybrała klasę humanistyczną, mogłabym być dziennikarką. Z wykształcenia, to mam na myśli. Wybrałam mat-fiz, nie wiem dlaczego – i dziś jestem inżynierem budownictwa.
    Kiedyś nie mogłam zrozumieć, jak można nie uczyć się w szkole, olewać lekcje i jak można być totalnym abnegatem, który nie interesuje się niczym. Jechać na dwójach i trójach, bawić się i balować całymi dniami, nie myśląc o przyszłości, perspektywach, przyszłej pracy. Patrzyłam sobie na kolegę Michała, którego znam od podstawówki. Uczył się źle i był rozrabiaką, poszedł do szkoły zawodowej – tej do której się akurat dostał, nie tej do której koniecznie chciał iść. Bo miał w dupie, gdzie będzie się uczył.
    Dziś ten Michał pracuje w UK jako kucharz, zarabia więcej ode mnie i umie cieszyć się życiem, bo tak jak i w szkole, tak jako dorosły człowiek cieszy się życiem zamiast dążyć do celów, które są tylko szczeblami do czegoś, co nie jest istotne. Swój dyplom inżyniera nie tylko ja mogę oprawić sobie w ramkę i powiesić w klozecie. Moja przyjaciółka – też inżynier – pracuje w McD i jest nieszczęśliwa. Bo kiedyś myślała, że edukacja jest gwarantem czegokolwiek, a dziś okazuje się że nie gwarantuje nic.
    Ja, inżynier, projektant konstrukcji stalowych, pracuję jako kosztorysant budowlany w firmie, która obraca milionami złotych rocznie. Zarabiam 1500 zł. Moi koledzy, którzy pracują na budowie, zarabiają dwa razy więcej ode mnie. Wracają do domu, otwierają piwo – i nie myślą już o robocie. Ja wracam do domu, otwieram piwo i zastanawiam się, czy tam aby na pewno były pręty fi20, czy może inne. I gdzie jest do cholery instalacja odgromowa na tym projekcie?! Kładę się spać i śni mi się, że zamawiam beton…

    1. Desjani

      Powiedz to rodzicom, którzy mają ambicje, żeby ich dziecko skończyło lepiej. Mój ojciec zarzucił mi dziś sucharem, że on idzie do pracy, musi zaznaczyć, że był i zapierdalać, a ja przyjdę sobie i odhaczę sobie obecność i mogę mieć wygwizdane. Ciekawe.. na pielęgniarstwie. xD

    2. Dziękuję Ci za ten komentarz. Masz rację, uczniowie zbyt często są nieświadomi, co mogą robić po szkole i jakie będą tego konsekwencje. Pamiętam dobrze, że po LO czułam się strasznie zagubiona – tyle możliwości, z którymi nagle zostałam sama (jasne, są obok rodzice i inni dorośli, ale ostatecznie to my podejmujemy decyzję – na podstawie tego, co ktoś mówił, strzępków informacji i opinii – to zbyt mało).

      Znam historie osób podobnych do Twojego kolegi. Takie osoby to prawdziwi szczęściarze. Mam nadzieję, że Ty również znajdziesz coś, co da Ci szczęście – takie prawdziwe, a nie chwilową satysfakcję, że pręty fi20 okazały się jednak ok. :)

      Trzymaj się cieplutko!

  10. Ja powiem szczerze, że początkowo jak podjęłam decyzje co do studiów, to miałam wątpliwości. Jednak po pewnym czasie to minęło. Wątpliwości będą zawsze. Wybór studiów był chyba jedną z niewielu na prawdę trafionych decyzji w moim życiu. Jednak do dzisiaj nie zapomnę, jak otoczenie, z uporem maniaka próbowało wysłać mnie na prawo.
    http://dziewczyna-z-humana.blogspot.com/

Dodaj komentarz