You are currently viewing Pociąg blabla opóźniony około tratatata minut

Pociąg blabla opóźniony około tratatata minut

Od dwóch lat codziennie dojeżdżam pociągiem na zajęcia. A potem wracam nim do domu.

Nieustannie śmieszy mnie, że najwięcej mają do powiedzenia ci, którzy korzystają z tego środka transportu raz na ruski rok, bo generalnie pociągi nie są tak strasznie złe, jak się je przedstawia.

Wokół nich funkcjonuje jednak kilka „prawd uniwersalnych” i jest całkiem spore grono osób, które zadbają, byście je poznali.

Polskie dworce nadają się tylko do sesji zdjęciowych w stylu post-apo.
Na tych, na których przebywam najczęściej, nie ma nawet toalety, a na jednym rok temu zamknięto kasy biletowe, więc jest pusto, brudno i zimno. Oczekujący na poranne pociągi powinni cicho rozmawiać, żeby nie obudzić bezdomnych. Ciepłe napoje zimą, choćby z automatu, ktokolwiek z obsługi służący informacją? No way.

W każdej kolejce do kasy trafi się ktoś, kto nie umie znaleźć informacji na rozkładzie jazdy i musi spytać w kasie.
Zazwyczaj 10 minut przed Twoim pociągiem. Takie osoby nie mają też w domu internetu ani telefonu, by skorzystać z infolinii. Zazwyczaj pytają o połączenie tak oczywiste, jak to tylko możliwe. Bezpośrednie. Twoim pociągiem, który właśnie stoi na peronie.

Grupy młodzieży lub dzieciaków w pociągach zamieniają się w gimbazę.
Dzicz, która absolutnie zawsze musi hałasować, prowadzić rozmowy krzykiem i otwierać okno. Mimo, że okno zazwyczaj się zacina, a temperatura na zewnątrz wynosi kilka stopni na plusie. Opiekunowie nie widzą lub nie chcą widzieć, obsługa pociągu tym bardziej. Na dworcu salwy śmiechu w gimbusach wywołuje przekraczanie linii wyznaczającej krawędź peronu. Prześmieszne.

Przejście zawsze zablokuje jakiś buc, który nie umie otworzyć drzwi.
Mimo, że wystarczy nacisnąć duży, podświetlony guzik na poziomie jego oczu, a za plecami ma osoby, które mają tego świadomość. Niestety, buc zazwyczaj jest duży i uparty. Jeśli wsiada, zawsze wepchnie się między wysiadających, żeby zająć miejsce przy oknie. Na przykład po to, by poczytać magazyn o kulturze.

Palenie w śmierdzącym pociągowym kiblu.
I przeświadczenie, że i tak nikt nie poczuje, bo uchylisz okno. Jestem za wprowadzeniem wysokich mandatów dla takich osób. I nie musisz chować fajek w dłoni. I tak po wyjściu będziesz śmierdział jak żul i każdy domyśli się, kto nie może wytrzymać godzinnej podróży bez papierosa.

Spóźnienie, o którym nic nie wiesz.
Gorsze od spóźnień jest nagłośnienie z czasów wczesnego PRL-u. Wystarczy, że na peron wjedzie akurat inny pociąg, albo pracownik nie wypije porannej kawy i mówi, jakby dopiero wybudził się ze snu zimowego i już wiesz, że nie usłyszysz ani słowa. Normą są też zapowiadający, którzy mamroczą pod nosem lub mówią totalnie znudzonym tonem. Nic tak nie zachęca do podróży jak ich optymizm. Równie dobrze mogliby na końcu każdego komunikatu dodawać „i tak wszyscy umrzecie”. Inna kwestia, że według PKP pięciominutowe spóźnienie to nie spóźnienie, więc… po co informować.

czarna czarna ton baner

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Agnieszka D.

    Lubię jeździć pociągiem. Pięć lat studiów poza domem robi swoje.

  2. Sisters92

    No, ostatnio nam się zdarzyło jechać kilka razy, gdy jechała wycieczka, a się wydawało, jakby zajmowali cały pociąg. Tragedia.

Dodaj komentarz