„Zanim wszedłem do tego pokoju, zawsze lubiłem wiewiórki.”
Po książkę Wet Moi wspaniali dzicy przyjaciele nie sięgnęłam przez przypadek. Chciałam poznać losy młodego weterynarza, bo wiem, że ludzie zajmujący się zwierzętami mają mnóstwo niesamowitych historii w zanadrzu. Często rzucają nimi, zdawałoby się, od niechcenia, jakby były to najnormalniejsze sprawy w życiu.
Jak usunąć kotu oko z podręcznikiem na kolanach?
Czy da się uciec przed sforą bezdomnych psów, niosąc pod pachą sukę w rui? Po co wtykać źdźbło słomy do nosa cielakowi, który chwilę wcześniej urodził się przez cesarskie cięcie? Czy naprawdę można bardziej bać się wiewiórek niż psa czy krowy? I wreszcie – jakim cudem można przykleić się do myszy i jak z tego wybrnąć?
Na te i wiele innych pytań odpowiada Luke Gamble w świetnej książce opisującej jego przygody po ukończeniu studiów i rozpoczęciu pracy w zawodzie. Okazuje się, że stosy przeczytanych podręczników nie przygotowują do wszystkich sytuacji, z jakimi musi się zetknąć początkujący weterynarz. Czasem są to zabawne niezręczności, innym razem przerażające wydarzenia.
Luke daje się poznać jako radosny, pełen energii i poczucia humoru mężczyzna. Przyznaje się z rozbrajającą szczerością do swojej niewiedzy lub potknięć, ale ani przez moment nie sprawia wrażenia niekompetentnego. Jego szalone podejście często zdaje egzamin, a przy okazji, cóż – nie sposób się nudzić, czytając jego historie.
„Znalezienie węża w pokoju Sama, hodowli myszy w łazience i bardzo pijanego, nieprzytomnego, nagiego szkockiego zawodnika rugby w przedpokoju to, jak się okazało, było dla niej [właścicielki mieszkania] trochę za dużo.”
Nie mam pojęcia, kiedy pochłonęłam tę książkę, bo czyta się ją w zabójczym tempie.
Luke używa takiego języka, który zrozumieją także osoby nie mające zbyt dużej styczności ze zwierzętami, a dodatkowo pisze tak zabawnie, że co chwilę wybuchałam śmiechem. Dawno nie czytałam tak pozytywnie nastrajającej książki, przez którą na sam widok okładki się uśmiecham.
Psst! Jeśli marzysz o pracy ze zwierzętami, przeczytaj ten tekst!
Nie potrafię wymienić absolutnie żadnej wady książki Wet Moi wspaniali dzicy przyjaciele poza tym, że chciałabym przeczytać dalszą część, której nie ma! Szkoda, że historia Luke’a skończyła się tak szybko. Jego podejście do zwierząt zasługuje na podziw, a pozytywną energią mógłby zarazić pół kraju. To jednak nie wszystko. Książka pokazuje, czym jest prawdziwa przyjaźń i dzielenie pasji. Czytanie tej historii było dla mnie prawdziwą przyjemnością. Luke wiedzie fascynujące życie, którego mu zazdroszczę. Odważnie stawia czoła wyzwaniom i potrafi przezwyciężyć strach. A przede wszystkim – kocha zwierzęta i przyjaciół całym sercem. A ktoś taki po prostu musi być dobrym człowiekiem.
Jeśli macie dość historii o pseudobohaterach albo chcecie oderwać się szarych obyczajówek, to barwna historia Luke’a jest dla Was. Ja już naładowałam akumulatorki pozytywną energią i utwierdziłam się w przekonaniu, że to, co robię w kierunku swojej pasji, jest słuszne. Luke stał się dla mnie kimś na wzór bohatera i autorytetu – ale nie takiego wielkiego, poważnego, przeciwnie – Luke to „swój” człowiek, z uśmiechem przyklejonym do twarzy na okrągło. Takiego bohatera mi było trzeba. Pozytywni weterynarze górą. :)
„Życie toczy się dalej. Czasem nie masz wpływu na to, w którą stronę się potoczy, ale czasami akurat potoczy się w twoją.”
*
Książkę Wet. Moi wspaniali dzicy przyjaciele kupisz w wersji papierowej tutaj i w formie ebooka tutaj.
O weterynarzach czytamy trochę przy okazji lektury obyczajówek, jednak wiadomo, że to zupełnie nie to. Nigdy nie miałyśmy okazji, by poznać prawdziwe przeżycia przedstawiciela tego zawodu. Do lektury książki Luke’a bardzo nas zachęciłaś.