You are currently viewing Najważniejsze słowo na spacerze

Najważniejsze słowo na spacerze

U nas brzmi „come”. U Was może być po prostu „do mnie”, czyli tajemna sztuka psiego przychodzenia na zawołanie w kilku bezbolesnych aktach.

Choć Joy nie jest mistrzem świata, potrafi wracać na tyle dobrze, że pewnego dnia, gdy zobaczywszy na polu żurawie puściła się do nich pędem, byłam w stanie zawrócić ją jednym słowem. A musisz wiedzieć, że nie znosi ptaków. Kiedy ją przywołałam, siedziała niedaleko mnie i warczała z oburzeniem, bo jak to – nie pozwalam jej pogonić tego paskudztwa. Fakt, nie pozwalam, bo bezpieczeństwo jest na spacerze priorytetem. Potrzebujemy do tego jednego słowa – come.

Tylko, żeby spełniało swoją rolę trzeba sprawić, by zaczęło działać. Niezawodnie.

Ucząc Joy przychodzenia na zawołanie wykorzystałam kilka elementów, którymi się z Wami podzielę. Zanim zaczniemy – jeśli nie jesteście pewni reakcji swojego psa, używajcie długiej linki zanim puścicie go luzem i zaufacie, że wróci na zawołanie. Zaopatrzcie go też w czip i adresówkę, żeby nie okazało się, że pracując nad bezpieczeństwem zapomnieliście o… bezpieczeństwie właśnie.

Jak było z nami?

Od samego początku uczyłam Joy, że pilnowanie się na spacerze jest jej problemem, nie moim. Na sześciomiesięcznym szczeniaku zabranym w obce mu miejsce zrobiło to wrażenie – wiedziała, że musi przerywać zabawę by sprawdzić, gdzie jestem, bo nie czekałam na nią w jednym miejscu – spacerowałam, czasem odeszłam spory kawałek lub schowałam się gdzieś, gdzie nie mogła mnie zobaczyć.

Miałam ją na oku, ale nie musiała o tym wiedzieć – cały figiel polegał na tym, by pomyślała, że to ona jest za to odpowiedzialna. Dzięki temu wypracowała sobie meldowanie się co jakiś czas, żeby sprawdzić, czy wszystko jest ok. Poza tym jeśli natkniemy się na jakiegoś psa, a ona spóźnia się z wróceniem do mnie – wystarczy, że cofnę się parę kroków i zawołam ponownie. Joy wie, że nie przyjdę jej z odsieczą i wraca.

Inną rzeczą, na jaką początkowo zawsze mogła liczyć, był mój zachwyt absolutny. Zawsze mogła być pewna, że przybiegając do mnie dostanie entuzjastyczne pochwały, chwilę wspólnej zabawy i może nawet (szok!) chrupkę. Nigdy nie zastawała mnie biernej i obojętnej. To nauczyło ją, że przybieganie do mnie jest opłacalne, a moje towarzystwo – ciekawsze od otoczenia, do którego i tak za chwilę wróci.

To bardzo ważne – nie można odwoływać psa tylko w momencie, gdy chcemy zapiąć mu smycz i iść do domu. Szybko zauważy, że posłuchanie komendy oznacza koniec zabawy. Come on, kto szedłby na taki układ? Wołam Joy wielokrotnie w ciągu spaceru i obie na tym zyskujemy. Ona – bo czuje się bezpieczna i zaangażowana, dostaje pochwałę, a czasem nawet chrupki, które co jakiś czas noszę w kieszeni i zawsze są dla niej miłą niespodzianką. Ja z kolei mogę kontrolować to, jak bardzo jest na mnie skupiona i co robi na spacerze.

Przychodzenie psa na zawołanie: kilka trików!

Mówią, że jeśli coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie. U nas dobrą metodą było uciekanie przed  Joy. Jeśli wracała zbyt wolno – odwracałam się od niej i zaczynałam iść lub biec w przeciwnym kierunku. Odruchowo zaczynała mnie gonić, więc dostawała pochwałę, na którą przecież zasłużyła.

Komenda przywołująca jest na tyle wygodna, że aż prosi się o ciągłe używanie, ale przez to łatwo ją spalić. Pies w pewnym momencie może mieć dość ciągłego wracania, w którym nie będzie widział sensu. Jeśli jest czymś szczególnie zajęty (jak zabawa czy wąchanie), niech skończy to robić zanim usłyszy komendę. Nie wołaj psa do siebie jeśli nie zakładasz, że wróci. A w takich sytuacjach – zwłaszcza na początku – nie wróci lub wróci niechętnie. Jeśli musisz odwołać go, gdy robi coś atrakcyjnego – zadbaj, by mu się to opłaciło.

Jestem przekonana, że nauka przychodzenia na zawołanie wymaga ciągłego treningu. Nadal robię te wszystkie rzeczy, które opisałam wyżej, ale w różnym natężeniu – tak, żeby Joy nie była przyzwyczajona do jednego schematu (np. żeby nie wracała tylko wtedy gdy wie, że mam chrupki w kieszeni).

Przychodzenie psa na zawołanie: myśl za Wa dwojga

Warto zauważać i eliminować rzeczy, które sprawiają, że pies gorzej reaguje na przywołanie. Joy wykonuje polecenie z opóźnieniem, gdy spacerujemy rzadziej, krócej i ma mniej czasu dla siebie. Dlatego jeśli po takich krótszych spacerach wychodzimy na dłużej, nie wymagam od niej zbyt wiele i pozwalam wąchać i rozglądać się do oporu.

W sieci znajdziesz mnóstwo porad na temat nauki przywoływania. Wybierz te, które wydadzą się atrakcyjne dla Twojego psa, oparte na przyjacielskiej relacji i bezpieczne. Fajnie mieć psa, który wraca albo przybiega sprawdzić, czy bawisz się równie dobrze jak on, stojąc pośrodku parku w zacinającym deszczu. To miłe i warte wysiłku. Przecież i tak musicie wyjść na spacer, więc może warto wykorzystać ten czas i nauczyć się czegoś wspólnie?

Czytaj też:
Spacer – nasza rozmowa
8 typów właścicieli psów, które znamy ze spacerów

czarna czarna ton baner

Ten post ma 12 komentarzy

  1. Natonator

    Rany szkoda że mój pies taki nie jest niestety chyba na nauki już trochę za późno. Kompletnie się nie słucha przez co wychodzenie z nią zamiast być zabawą i miłym spędzeniem czasu staję się męczącym i przytłaczającym obowiązkiem, niczym praca domowa. Kiedy w pobliżu nie ma niczego ani nikogo to jest przy tobie biega dookoła Ciebie jak wybiegnie trochę w przód to się zatrzymuje co chwile i sprawdza czy jesteś ale jak tylko zauważy psa, sarne, kota, inne zwierze czy człowieka to PUF! i jej nie ma i żadne “wróć, chodź tu” czy inne komendy nie wiele zdziałają chyba że po pół godzinie prób. A najgorsze jest to że jak tylko zobaczy jakiegoś psa musi się zacząć szarpać i wyrywać chcąc się na niego rzucić, nie może po prostu przejść obok nie zwracając uwagi. Wszystko skutkuję tym że pies wraca do domu po 5-10 min “spaceru” i nikt więcej nie chce z nim wychodzić i wciąż w domu się kłócimy kto idzie z psem. :c To dość smutne. Tylko ja jeszcze czasem niestety rzadko kiedy mam czas przez szkołę chodzę z nią gdzieś trochę dalej żeby się wybiegała. Niestety tam “trochę dalej” też można napotkać psa a i się nawet nie zauważy czy się zbliża zaś ja nigdy nie wiem czy mój pies się szarpie bo chcę podbiec się pobawić czy rzucić na tego drugiego.

    1. Nigdy nie jest za późno na naukę :). Może to potrwa dłużej niż za szczeniaka, ale na pewno się da!
      Nie dziwne też, że pies tak szaleje na spacerze, skoro wie, że ma tylko 5 minut na wyszalenie się. Tresura psa wymaga ogromnej cierpliwości od człowieka. I zauważenia w niej dobrej zabawy! Wtedy jest o wiele łatwiej :).

    2. @GrayMoka:disqus ma rację – na naukę nie jest za późno. :)
      Nosisz przy sobie jakieś super-hiper-najulubieńsze smakołyki? To może być dobry początek. I używanie długiej linki. Ale podstawa to faktycznie wychodzenie na dłużej, widzę to po Joy. Kiedy nie mam czasu i przez parę dni spacerujemy krócej, to kontakt z nią jest znacznie gorszy.
      Jeśli chodzi o spokojne mijanie psów, smakołyki lub ulubiona zabawka też się przydają. :) Powodzenia!

      1. Natonator

        Niestety na mojego psa smakołyki nie działają szczególnie w kwestii mijania psów to jest po prostu masakra ona wtedy nie zwraca uwagi na nic ani na nikogo tylko na psa a ja jestem najbardziej skupiona na tym żeby się nie wyrwał bo to duży i silny pies trudno ją utrzymać. No ale zawsze można spróbować. Dzięki za rady! :)

          1. Natonator

            Chciałabym niestety taki fachowiec czy tresura kosztuje a u nas trochę z kasą ciężko.

          2. Martyna Szkołyk

            Szkoda, bo to mogłoby Wam pomóc, skoro problem jest tak duży.

  2. Martyna

    Mój jest taki sam jak Natonatorki, choć pracujemy. Już powoli zaczyna wracać, no chyba że inny psiak na horyzoncie się pojawi. Wtedy koniec. Leci, warczy lub piszczy i ma mnie w głębokim poważaniu, ale wciąż się staram i nie odpuszczam. Może w końcu zadziała :)

    1. Mojej też daleko do ignorowania innych psów, ale na szczęście jak zawołam ją ostrzej to przybiega. Zawsze staram się reagować z dużym wyprzedzeniem i zauważać psy szybciej niż ona, to najlepszy sposób. :) Powodzenia w dalszej nauce! :)

  3. Iri Sunshine

    Prawda; jak miałam psa, to zaczął wracać na komendę, jak wiedział, że spotka się z miłym słowem i entuzjazmem; tylko na początku ciężko ukryć napięcie w głosie, kiedy stresujemy się, że pies podbiega do kogoś, a ktoś się np. boi…

  4. Gośka

    U mnie jest trochę inaczej niż u dziewczyn. Mój Edi grzecznie się pilnuje do momentu kiedy nie zobaczy innego psa na horyzoncie. Nagle sobie przypomina że ma w domu ważną sprawę do załatwienia i żadne prośby, groźby czy smakołyki na niego nie działają. On wraca do domu i koniec spaceru choćby trwał tylko 2 minuty. Nawet jak pies zniknie z pola widzenia ten dalej swoje…. Cierpi na tym tylko Fifi która chętnie pobiegałaby dłużej :(

Dodaj komentarz