Jak stworzyć profil na Instagramie, od którego obserwującym spadną kapcie i jak ulepszyć Instagrama, który już istnieje?
Zaskakująco często szukacie na moim blogu informacji o instagramach książkowych. Jest o tym jeden stary post, który – co odkryłam z zaskoczeniem, choć wcale nie powinno mnie to dziwić – zdążył się mocno zdezaktualizować. Dziś podejdę do tematu od trochę innej strony. Będzie na tyle uniwersalnie, że osoby z profilami nie-książkowymi również znajdą tu przydatne informacje.
Nie uważam się za znawcę i instagramowego wymiatacza. Sama szukałam sposobów na rozwinięcie profilu, bo prowadzenie go bardzo mnie wciągnęło. Tylko jak się tam odnaleźć, albo – jak znaleźć sposób, by inni odnaleźli nas?
Nigdy nie próbowałam organizowania konkursów ani wymieniania się followami czy innych sposobów podbijania liczby obserwujących. Myślę, że ktoś, kto zaobserwował nas z konieczności, równie szybko kliknie unfollow – czego unikam, bo irytuje jak diabli.
Poniżej znajdziecie pięć sposobów, które u mnie sprawdzają się najlepiej.
Spójność
Coś, czego szukam u innych i co od razu chwyta za oko. Kiedy wchodzę na profil i widzę, że ktoś ma na niego sposób i potrafi go realizować – zostaję. Lubię ludzi z pomysłem i tych, którzy poświęcili odrobinę czasu, by przeanalizować, jak skutecznie wprowadzić go w życie.
Pomocne w osiąganiu spójności są filtry/presety (np. te z VSCO, Lightrooma), wspólna kolorystyka zdjęć lub motyw przewodni. Dobrą opcją jest też wybranie 1-3 rodzajów perspektyw, z których fotografujemy i stałe ich stosowanie. A najlepiej gdy promocje łączą się.
U mnie spójność nadal kuleje, ale dzięki filtrowi z VSCO nie jest już tak źle. Nie ma szans na wspólny temat, więc staram się kombinować z kolorystyką – biel i brązy to moje ulubione typy. Nie trzymam się ich jednak za wszelką cenę, próbuję różnych rzeczy – to moim zdaniem najlepsza metoda. Zawsze można usunąć niepasujące fotki, więc nie podchodźmy do tematu z przesadną powagą. ;)
Regularność
Nie ma bata. Próbowałam iść z instagramem na kompromis i pojawiać się raz na parę dni, ale przerwy niepostrzeżenie – same z siebie! – przechodziły w kilkutygodniowe nieobecności. Jedno zdjęcie dziennie to minimum, a w moim przypadku
najlepsze efekty daje dodawanie dwóch zdjęć dziennie. Sprawdź, czy równie dobrze zadziała u Ciebie.
Nie jestem robokopem i nie dodaję ich w takim tempie bez przerwy, ale mam to na uwadze. W regularności bardzo pomaga zrobienie wielu zdjęć na zapas – nie mylić ze „zrobienie kilkunastu niemal identycznych zdjęć”.
Chociaż niektóre profile dodają kilka bardzo podobnych zdjęć dziennie, osobiście tego nie kupuję i omijam je szerokim łukiem. Jasne, taka sztuczka bardzo pomaga w spójności i pewnie działa zbawiennie na regularność, ale wolę, gdy każde zdjęcie jest inne. Nie lubię iść na łatwiznę. Tymczasem niektóre konta przypominają grę z dzieciństwa – znajdź pięć różnic. Rzadko udaje się znaleźć aż tyle…
Aktywność u innych
Smutna prawda brzmi: Twój profil nie jest niczyim centrum Wszechświata. Najlepszą metodą, by pokazać innym, że istniejesz i robisz rzeczy, jest pojawienie się u nich. Zostawienie serduszka, obserwacji, komentarza. Zdjęcie może być też świetnym pretekstem do rozpoczęcia rozmowy. Zasada jest prosta:
„Jeżeli chcesz być interesujący, bądź zainteresowany.”
Znalazłam prosty sposób, który daje u mnie najlepsze efekty. Szukam konta, które tematycznie lub estetycznie pasuje do mojego i wchodzę w listę osób, które je obserwują. Wychodzę z założenia, że skoro są aktywne u kogoś innego, mogą być chętne do aktywności na moim koncie. A poza tym lubię tych, którzy patrzą trochę dalej niż na własny ogródek. :) Udzielam się u nich komentarzami, lajkami, followami (które zostawiam na stałe, bo to nie boli ani nie kosztuje). Ten sposób działa u mnie najbardziej.
Rozwój
Nie miałam pojęcia, że Instagram wciągnie mnie tak bardzo. Wszystko przez Natalię, której blog tak mnie zmotywował, że zaczęłam bawić się ustawieniami aparatu. W miarę rozwoju instagramowego konta chciałam robić coraz lepsze zdjęcia i nadal czuję niedosyt.
Nawet jeśli nie masz aparatu możesz mieć świetne konto na Instagramie. Choćby dzięki temu tekstowi: Jak robić dobre zdjęcia telefonem? – Jest Rudo
Lubię też czytać artykuły na temat samego Instagrama. Kopalnią wiedzy był dla mnie ten artykuł. Autor pokazuje na swoim przykładzie jak zdobył 10.000 obserwatorów w 3 miesiące. Nie testuję wszystkich znalezionych informacji, ale część z nich okazała się przydatna. Albo po prostu ciekawa.
Bez przesadyzmu
Bardzo głębokie cytaty o życiu, nasycenie i kontrast podkręcone do maksimum, filtr obowiązkowo na 100% intensywności? Chyba każdy na początku jara się tym, jak bardzo można zmienić nawet przeciętne zdjęcie. Grunt, żeby etap fascynacji przejść w miarę szybko i zrozumieć, że oczopląs odbiorcy to niekoniecznie ten efekt, który chcemy osiągnąć.
Ilość nie znaczy jakość, więc nie ma sensu wymyślać 30 hasztagów z nadzieją, że staniemy się obłędnie popularni.
Według statystyk najlepsze efekty uzyskuje się wpisując 11 hasztagów.
Ostatnio jedno z moich zdjęć miało około trzykrotnie więcej serduszek niż inne. Dlaczego? Bo stało się jednym z dziewięciu najlepszych pod danym hasztagiem. Dość popularnym, by zwiększyć ruch na moim profilu, ale nie tak popularnym, by zdjęcie zginęło w tłumie. Spróbuj poszukać takich haseł podczas tagowania i obserwuj efekty!
A może czas na zarabianie na Instagramie?
To opcja, którą zaskakująco wiele osób odrzuca. Tymczasem zarabianie na social mediach nie jest przeznaczone wyłącznie dla celebrytów i blogerek modowych. Można zarabiać na swoim profilu już w chwili, gdy ma on 2000 obserwatorów.
Niektórzy reklamodawcy szukają mniejszych kont lub takich o konkretnej tematyce i myślę, że warto z tego skorzystać. Tutaj znajdziesz link prowadzący do strony, dzięki której możesz zarobić na Instagramie, polecając ulubione sklepy i produkty. Myślę, że warto spróbować.
And the last but not least
Instagram jest dla mnie przede wszystkim zabawą i świetnym sposobem na zbieranie migawek z życia. Prowadząc go pamiętam o trzech zasadach: ma być autentyczny, ma być pozytywny i ma sprawiać przyjemność. W końcu to social media są dla nas, a nie odwrotnie, prawda? :)
*
edit:
Teraz na Instagramie bywam znacznie rzadziej. Skupiam się na pisaniu i wydawaniu moich książek fantasy. I choć od czasu publikacji tego tekstu wiele się zmieniło, wszystkie zasady wciąż są aktualne. :) Powodzenia.
Wpis zawiera linki afiliacyjne.
Jeśli podoba Ci się to, co robię, postaw mi wirtualną kawę! Dzięki takiemu wsparciu mogę więcej czasu poświęcać blogowi, pisaniu i moim pszczołom. ♥
ja to jestem troszkę leniwa, jeśli idzie o instagrama, bo jak mi się chce, to zrobię kilka ładnych zdjęć, ale najpewniej dodam je jedno po drugim. później skapnę się, że dawno nic nie dodawałam, ale albo jest za ciemno, albo za żółto wyszło, kawę już wypiłam więc nie będzie kubka w kadrze, tu już robiłam, tak jest źle, i w sumie nic nie dodaję. a następnie budzę się, że jednak wypadałoby coś dodać, żeby ten ruch był, mały bo mały ale jednak i robię na odpieprz się i dlatego mam taką mieszaninę XD
Ja też robię kilka zdjęć, ale dodaję max. 2 dziennie, żeby mieć na zapas. :)
Najgorzej jak się zrobi przerwę w dodawaniu, bo potem się myśli – e tam, nie było mnie już tydzień to jeszcze jeden dzień nie zaszkodzi… i tak mija kolejny tydzień. :D
Bardzo dobry wpis, jak zawsze. :)
Ale prawdziwy bookstagramer nie może zapomnieć jeszcze o dwóch totalnie obowiązkowych rzeczach: lampkach choinkowych i szyszkach. Bez lampek choinkowych i szyszek wszystko i tak pierdzielnie. ;)
Dziękuję, bardzo mi miło! :)
Tak, coś jest z tymi lampkami. ;) Też ich używałam, dopóki mi nie padły. Mam też na wyposażeniu szyszki, ale bardziej popularne wśród rekwizytów są chyba kubki. :D
Bo kubek (a w zasadzie jego zawartość) i książka zawsze jakoś tak były ze sobą kojarzone. I jeszcze do zestawu koc i okno. ;) Czemu tak mało ostatnio w internetach zdjęć z kubkiem, kocem i oknem, ja się pytam!
O, a tak już bardziej serio – zastanawiam się, gdzie jest miejsce mężczyzn na bookstagramie. Dziewczę zawsze wygląda ładnie, gdy jest elementem zdjęcia – a tu wyciągnięte nogi, tu skarpetki, tam twarz, jeszcze gdzie indziej dłonie.
Nie bardzo potrafię sobie wyobrazić w podobnych sytuacjach faceta – męskie, włochate nogi są dość mało pociągające, skarpetki z Darthem Vaderem raczej nie porwą typowego odbiorcy ładnych zdjęć, a i twarz jest zdecydowanie mniej urokliwa niż w przypadku pań. Nawet opisana wyżej perspektywa, czyli – w tym przypadku – facet z kubkiem i książką, zawinięty w koc i siedzący na parapecie wygląda raczej jak potencjalny samobójca z hipotermią (bo przecież facetom jest zawsze ciepło). ;)
Czy mężczyźni są więc skazani na fotografowanie samego otoczenia (ileż można te stosiki książek? ;) ), czy raczej w ogóle nie mają się tu za co zabierać? Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? :)
Piszę to jako totalny laik, gość, któremu ze trzy razy przemknęło przez myśl wrzucenie czegoś na Insta, ale nigdy tego nie zrobił, gdy zniechęcenie chętnie zwyciężało z chęciami. :)
O, a może do zdjęć powplatać takie rekwizyty jak klucz nastawny, szklanka whisky, kluczyki od auta, WD-40 i szara taśma? :D Tylko wtedy książki Reginy Brett do kompletu raczej nie przejdą, psia kość.
Hahaha, powiem Ci, że też kiedyś myślałam o tym, że faceci mają gorzej, jeśli chcą prowadzić bookstagrama. :D
Wydaje mi się, że wtedy najlepszym wyjściem jest tworzenie oryginalnych kompozycji i flat lay. U mnie w tej roli sprawdzają się elementy natury, typu: liście, szyszki (:D), kawałek kory, drewniana deska (nie wiem czy to nie pleonazm, ale pal sześć) – to przecież nie są typowo babskie rekwizyty. Faceci zdecydowanie muszą poszukać innej drogi, bo u nich rzeczywiście zdjęcie stóp etc. wyglądałoby kuriozalnie, jak marna podróbka. Ale dzięki temu mogą szukać swojej “niszy”. Myślę, że jest w tym potencjał, bo przecież faceci też czytają, więc czemu tego nie pokazać? :)
Pokazać można, tylko też chyba nie ma się co za bardzo nastawiać na spektakularne sukcesy. Nie oszukujmy się, ja też zdecydowanie wolę oglądać kobiece profile, choć z drugiej strony nie kojarzę zbyt wielu heteroseksualnych mężczyzn z bookstagramem, więc… może faktycznie pora się gdzieś tam wcisnąć?
Żona mi podpowiada jeszcze kufel piwa i piłę mechaniczną. ;)
Marzy mi się stworzenie kiedyś książkowego kącika z biblioteczką, stolikiem i fotelem – to byłoby dobre miejsce do podziałania. Niestety, póki co pozostaje w sferze marzeń, może w przyszłym roku się uda.
A deski (drewniane :D), liście i patyki widziałem u Ciebie, widziałem. Ba, nawet zastanawiałem się, co czułaś, rozkładając do zdjęcia korę, deskę, pióra, liście, korki, papierowy stateczek, szyszki, kasztan i zegarek. :D
Myślałam: żeby tylko pies albo kot nie miał teraz potrzeby pokazania mi jak bardzo mnie kocha i żeby tego nie rozdeptał. :D
Mam nadzieję, że Ci się uda, bo rzeczywiście to mogłoby być coś bardzo oryginalnego. :) Zwłaszcza przy ciekawym doborze lektur. :)
PS. Też nie mam własnego kącika, który mogłabym fotografować, robię zdjęcia na łóżku w pokoju mojej siostry! ;)
Hot Dudes Reading fajnie pokazuje na Insta męskie czytanie. Może nie są to jakieś wystylizowane foty, ale dla mnie i tak smaczek, jakich mało. :D
I pamiętam zacną fotkę Adama Levine z książką, o rany! Czy to by się nie mogło udać? :P
Ja zawsze mam w zapasie zdjęcia, zdecydowanie wygodne i bezpieczne rozwiązanie. Czasami robie testowe zdjecie totalnie inne od mojego stylu by sprawdzić czy ludziom się spodoba. Cos na odświeżenie konta ? jeszcze nigdy nie probowalam nic z zarabianiem na koncie na insta, ale może to dobry pomysł..
Super post! ?
Pozdrawiam
@bookwormpll
Spróbować z zarabianiem nie zaszkodzi. :)
A co do próbnych zdjęć – fajny pomysł! :) Ja zawsze szukam spójności, bo mam z nią problem. :)
Ahoj! :D
U mnie też się właśnie Instagramowy wpis pokazał. :P Tylko ciut z innej beczki – o zakazanych hashtagach na Insta, których jest ponad 60 000 (tak, dokładnie sześćdziesiąt tysięcy), a w nich taki jak #books !
Jak byś była ciekawa, o co dokładniej chodzi i jakie grożą za to konsekwencje, to nieśmiało zapraszam. :)
Kiedyś też sobie fotografowałam książki – miałam na to sporo czasu. Kombinowałam, przekładałam, szukałam pomysłu na swój profil. Dzisiaj ciut się pozmieniało – ni mom czasu. :(
Jeśli chodzi zaś o ostatnie zdanie, że Szosjale są dla nas – tu bym debatowała. I FB i Insta okropecznie tną zasięgi, licząc na to, że będziemy je chcieli poprawić za pomocą reklam…
Dzień dobry! :D
Widziałam Twój tekst, ale zirytowałam się na Instagrama i wyłączyłam. :< Przesadzają z tym blokowaniem hasztagów.
Z tym czasem to chyba kwestia organizacji – jak pisałam, robię zdjęcia na zapas. Łatwiej np. w weekend rano wygospodarować godzinkę na zdjęcia niż codziennie parę minut. Inna rzecz, że często zdarza się, że chcę robić zdjęcia, a na zewnątrz jest tak szaro, że zupełnie brak światła…
Co do tego czy dla nas czy nie dla nas – spojrzałysmy na to z dwóch różnych punktów widzenia i myślę, że oba są poprawne. (bo po co się ograniczać :D)
PS. Nowa szata graficzna Twojego bloga jest przeepicka. Chylę czoła. <3
Jak złapię wolną chwilę (przy dwójce dzieciaków, pracy i domowych obowiązkach), to ostatnie, na co mam ochotę, to wyciągać sprzęt z szafy, żeby zrobić zdjęcia… :D Ale fakt, może by tak poświęcić jeden wieczór w tygodniu (kiedy m&m’sy śpią) i porobić coś na zapas… Muszę nad tym pomyśleć. :>
PS. O rany, dziękuję! <3 choć to jeszcze nie to, co chciałam mieć, więc pewnie w ciągu kilku dni się trochę pozmienia. :D
M&m’sy :D
A blog wygląda super i bardzo się wyróżnia na tle innych książkowych. :)
Yup. Mateusz – lat 5, i.. uwaga, Martyna! – miesięcy 6. :D
Dziękuję! <3 W sumie wiele się nie zmieni, tak tylko muszę go poczuć, żeby go polubić. :) No i niby fakt – książkowy, ale nie chciałabym ściśle trzymać się tematu książkowego… Zobaczymy, czy mi się uda. :-)
Bo u Ciebie np. to fajnie jest. I książki i swoje przemyślenia i blogowanie i o! <3 Malinka!
Dziękuję! <3
Martyna – piękne imię. :D
Mam od niedawna profil na Ig, ale wiele reguł, które wymieniasz już zaobserwowałam. Zajrzę do artykułu o zdjęciach telefonem, bo nie mam specjalnego sprzętu :)
Mam nadzieję, że Ci się przyda – dla mnie artykuły na blogu Jest Rudo były nie tylko pomocne, ale też bardzo motywujące. :)
Bardzo przydatny wpis! Dziękuję :)
<3
Już tyle razy zaczynałam “od nowa” z Instagramem, że głowa mała. Teraz też jestem w fazie zmian i mam wrażenie, że walę głową w ścianę. Jedno wiem na pewno: nigdy więcej Windows Phone. Przez ten zakup nie jestem w stanie w pełni skorzystać z funkcji Insta i kręcę się w kółko… Czuję u siebie początki przesadyzmu:D
Windows phone jest podobno straszny. :D
Hej, próbowanie jest dobre! W końcu trafisz na dobry trop. :) Popytaj znajomych, co im się podoba, a co by zmienili – może to Cię naprowadzi. :)
Pod względem aparatu jest super, ale pod względem aplikacji… Szkoda gadać. To dobry telefon dla osób, które nie działają w sieci. Teraz to wiem:D
Wiesz, myślę, że na początku naprowadzi mnie zakup nowego telefonu haha:) Fakt faktem, że sonda wśród znajomych mogłaby mi pomóc…
Szkoda, że musiałaś przekonać się o tym na własnej skórze. :/
Miałam znajomego, totalnego miłośnika Pokemonów. Pechowo miał też telefon z Windowsem. Kiedy był taki szał na Pokemon Go spotkaliśmy się na mieście większą grupą, a on przywitał nas słowami:
– ANI SŁOWA. NIE, NIE DZIAŁA MI POKEMON GO, MOŻEMY O TYM NIE ROZMAWIAĆ? :D
No niestety, 3/4 ludzi zamiast pisać rzetelne recenzje telefonu, wystawia opinię po tygodniu użytkowania-.- I później takie klopsy wychodzą.
Haha, no ładnie:D Współczuję mu, niby drobnostka, ale jednak cholernie irytująca.
Btw. poszłam za twoją radą i spytałam o opinie innych (jeśli chodzi o Insta). I zadziałało:) Przemyślałam dokładnie strategię, obmyśliłam plan, spodobał się i działam. Czuję, że to będzie przełom:) Dzięki:)
Super, cieszę się, że to zadziałało! :)
pięknie napisane, dobrze się to czyta ale przede wszystkim bardzo przydatny artykuł.
Dziękuje!