You are currently viewing Po co mam się tego uczyć?

Po co mam się tego uczyć?

Przecież nie piszę z tego matury. A zaliczenie wykładu jest na obecność.

Często słyszałam to pytanie w liceum, zwłaszcza w ostatniej klasie. Bio-chem wściekał się na nauczycieli od języka polskiego albo od geografii, którzy po raz kolejny zapowiadali „już naprawdę ostatni sprawdzian”. Bo przecież każdy wie, że bio-chemy potrzebują do szczęścia tylko biologii i chemii (lub w ogóle tylko jednego z tych przedmiotów, po co się rozdrabniać lub – nie daj Boże – poszerzać horyzonty). po co się uczyć

Studenci irytują się, kiedy egzamin dotyczy przedmiotu, dla którego nie widzą praktycznego zastosowania. Zupełnie jakby studia były kursem przygotowującym do wykonywania określonego zawodu.

Nie znoszę tego pytania.

Jest demotywujące i odbiera chęć do działania. Sprawia, że zaczynamy nabierać wątpliwości. Mam wrażenie, że brakuje tylko ponurego dokończenia „i tak wszyscy umrzemy”, a potem smętnego spojrzenia w niebo w poszukiwaniu dementorów.

Staram się kontrolować negatywne myśli i przynajmniej je równoważyć. Zamiast myśleć „o nie, znów te gówniane zajęcia”, wolę opcję: „ok, to nie jest zbyt ciekawe, ale może dowiem się czegoś, co uda mi się wykorzystać w innej dziedzinie, a w domu pouczę się czegoś, co mnie interesuje”.

Trudno jest zmienić narzekanie na dostrzeganie zalet, kiedy trzeba wykuć szczególnie nudny materiał. Ale fajnie jest dostrzegać możliwości tam, gdzie najłatwiej zobaczyć same przeszkody. Cieszy mnie, że mogę się czegoś nauczyć i nadal jestem przekonana, że uczę się zbyt mało i zbyt powierzchownie. Wszyscy to robimy. Dlatego wciąż pytamy, dlaczego mielibyśmy się czegoś uczyć. Choćby po to, by być mniejszymi ignorantami niż w momencie, w którym zadajemy to pytanie.

Mam wrażenie, że uwielbiamy wymyślać sobie problemy. Potrzebujemy przekonującego argumentu, by uczyć się czegokolwiek, ale nie szukamy ani jednego powodu, dla którego warto scrollować Facebooka albo przesiadywać na Kwejku. Nauka jest passé, prawda?

Świetnie jest wiedzieć dużo w różnych dziedzinach życia. Poznawanie nowych rzeczy jest zwyczajnie strasznie ciekawe, a świadomość posiadania dużej wiedzy sprawia, że stajemy się bardziej pewni własnej wartości. To najlepszy prezent, jaki można dać samemu sobie.

Wmówić sobie, że nauka jest nudna to strzał w kolano.

Nie wykorzystać możliwości, które obecnie mamy – dostęp do tylu różnych źródeł informacji – to już ulokowanie lufy w okolicach skroni. Wiele zależy od naszego podejścia – ograjmy to na swoją korzyść.

Warto zastanowić się jak postrzegają nas ludzie, kiedy potrafimy tylko narzekać, że właściwie wolelibyśmy się lenić zamiast poszerzyć horyzonty. Osoba, która sporo się uczy jest dużo ciekawszym rozmówcą i ma szersze perspektywy – nawet, jeśli pozornie uczy się rzeczy nieprzydatnych.

Kiedyś usłyszałam trafną odpowiedź na marudzenie pod tytułem „po co mam się tego uczyć, po moim kierunku i tak nie ma pracy.” Brzmiała: „fajnie, że masz takie podejście – mam mniejszą konkurencję”. Niezły punkt widzenia, prawda?

Polub Facebooka Partyzantki
i bądźmy w kontakcie!

czarna czarna ton baner

Ten post ma 10 komentarzy

  1. Sławomira

    Dość często słyszę pytanie po co się czegoś uczę, gdy tylko uczę się czegoś nieszkolnego. Nadal nie wymyśliłam sensownej odpowiedzi.

    1. Prawda? Mam wrażenie, że to pytanie jest tak głupie, że nie da się mądrze odpowiedzieć. ;) Po prostu.

  2. Ania D.

    Aktualnie kończę pierwszy rok w technikum i szczerze zdarza mi się narzekać na naukę, na rzeczy, które mi się w zawodzie po prostu nie przydadzą. Ba! W życiu kompletnie tego nie zastosuję. Jednak denerwuje mnie bardziej sam fakt, że nauczyciele wiedzą, iż uczę się jedynie, aby zaliczyć sprawdzian, bo w kolejnym roku nie będę kontynuować tego przedmiotu, a i tak na teście otrzymuję pytania o najmniejszy szczegół. Lubię się uczyć, poznawać świat. Nie mam nic przeciwko np. chemii, która w moim przypadku się nie przyda, ale dzień jest za krótki, by poświęcać jej dużo czasu. Chciałabym rozwijać swoje umiejętności w czymś, co mnie interesuje; rozwijać swoje pasje, a nie uczyć się na pamięć chemicznych wzorów, aby je w przyszłości zapomnieć. Myślę, że w tym jest największy problem – w moim “Po co mam się tego uczyć?”
    Pozdrawiam, Ania ( http://pizama-w-koty.blogspot.com/ )

    1. Miałam bardzo podobne podejście do Ciebie. :) Byłam na bio-chemie w liceum i narzekałam np. na geografię. A teraz chętnie bym do niej wróciła. Zawsze, kiedy muszę zakuć coś, czego nie lubię, a jest to ostatnie zaliczenie, myślę sobie, że przecież już nigdy w życiu do tego nie wrócę i nie będę miała okazji się tego uczyć. Uświadomienie sobie, że to ostatni etap, jest motywujące i sprawia, że staję się bardziej wyrozumiała wobec danego przedmiotu. A co za tym idzie, nauka przychodzi mi łatwiej.

      Inna kwestia, czy coś Ci się w życiu przyda. Ludzie uwielbiają używać tego argumentu. Kontra brzmi “nigdy nie wiesz, co Ci się przyda” i jest tak oklepana, że na nikim nie robi już wrażenia. Jak już wspomniałam, byłam na bio-chemie. Nienawidziłam j. polskiego, skupiałam się na biologii. A teraz studiuję trzeci rok polonistyki, którą uwielbiam. Gdybym w liceum czytała lektury, miałabym teraz mniej pracy. Życie potrafi zaskoczyć tym, jaka wiedza będzie nam potrzebna. :) Nie myśl, czy coś Ci się przyda, tylko o tym, że poszerzasz horyzonty ucząc się – nawet bzdurnych rzeczy. :)

  3. Iri Sunshine

    Amen!
    Jak dla mnie, jak ktoś jest taki zdziwiony “ile tu niepotrzebnych przedmiotów”, to znaczy, że te studia nie są dla niego (niektórzy dziwią się, że na filologii czyta się książki… ręce opadają). Szkoda, że nie wszyscy rozumieją, że studenckie picie na umór i palenie jak lokomotywa może i niektórym zaimponują (ale w sumie komu????), ale to nie pomoże w przyszłości. Nie podoba ci się? To nie marnuj swojego czasu i daruj sobie studia (przy okazji zwalniając miejsce komuś, kto naprawdę jest zainteresowany).

  4. Delvardian

    Brak ambicji. Kompletny i absolutny brak ambicji w kierunku rozwoju intelektualnego. To jedyne wytłumaczenie, jakie udało mi się aktualnie znaleźć na ten zastój. Jestem trochę rozczarowana studentami, których spotykam. Byle dostać “zal”, najlepiej za obecności, na wykładach przebimbać i jeszcze chwalić się jak to się grało pod stołem w gry a potem ewentualnie żebrać o notatki.
    Zero podejmowania wyzwania, zagłębienia się w temat tylko skreślanie go z góry, bo mało interesujący, niepotrzebny. Problem tylko w tym, że w życiu jednak warto dowiedzieć się WIĘCEJ, uczyć się BARDZIEJ, bo nigdy nie wiesz czy wiedza aktualnie zdobywana kiedyś nie przyda się choćby do podtrzymania pogawędki ze znajomym ;)
    Aktualnie uczestniczę w trzecim programie wykładów gościnnych, każdy jest o czym innym, żaden z nich nie przyda mi się w życiu zawodowym, natomiast wszystkie – od muzyki wobec spraw ostatecznych, przez płeć mózgu, western aż po wojnę wywiadów uważam za szalenie ciekawe, rozwijające i stanowiące potencjalny punkt zaczepienia dla dalszego zbierania informacji. Po co?
    A choćby po to, żeby na starość, w wieku lat 70 pamiętać jak się nazywam i gdzie mieszkam. Umysł trzeba trenować, nie widze w tym nic dziwnego.

  5. O matko, tak bardzo się z Twoim podejściem utożsamiam! Jak cudownie poczuć się w tym rozumianym :)
    Owszem, nie zawsze łatwo jest mi się przekonać, zwłaszcza, kiedy materiał jest ciężki to przyswojenia. Ale kiedy przypomnę sobie tą absolutną prawdę, że może mi się to przydać, a poza tym po prostu fajnie wiedzieć – od razu mi lepiej.
    Wiedza to skarb. Tym bardziej, że teraz jest na wyciagnięcie ręki, lecz jedynie czysto teoretycznie. Bo często w sposób nierzetelny, uproszczony, przekłamany.

  6. Jak wiele rzeczy w życiu ze szkoły i studiów mi się przydało, o których myślałam “Po co się tego uczę?” ;). Im jestem starsza, tym bardziej chłonę wiedzę i żałuję, że wszyscy umrzemy, bo nie zdążę wszystkiego sie nauczyć i przeczytać :). Taka moja paranoja – mam wtedy wrażenie, że życie przecieka mi między palcami :D.

  7. Może i jeszcze jestem młoda, a do skończenia liceum zostały mi prawie 2 lata, ale w ostatnim czasie dużo zrozumiałam i właśnie zaczynam żyć. Żyć. Mam plan na najbliższe lata i chociaż dla niektórych osób może wydawać się bezsensowny, do mojego życia wniesie dużo. Opiera się na podróżach, nauce tego, co lubię, zdobywaniu wiedzy, która mi się przyda (pozdrowienia szkoło!) i samorealizacji. Lubię się uczyć, ale tego, czego nie muszę, tego, czego chcę. I to jest mój klucz do sukcesu. ;)

    1. Chciałabym w liceum dojść do takich wniosków jak Ty. Pewnie oszczędziłyby mi sporo nerwów na studiach. Nieważne, co myślą inni, jeśli Ty masz plan i wiesz, że jest dla Ciebie dobry, to tak właśnie jest. :) Trzymam za Ciebie kciuki!

Dodaj komentarz