Moje potwory pod łóżkiem miały kształt identycznych foremek i schematów. I choć rzeczywiście istnieją, nauczyłam się, że wcale nie muszą być groźne, o ile tak postanowię.
To trochę paradoks, bo mam wrażenie, że ludzie lubią inność, ale… w swoich własnych, akceptowalnych granicach. Lubią, gdy ktoś jest inny tylko do pewnego stopnia. Do takiego, żeby nie wyróżniał się za bardzo, ale miał chociaż jedną cechę wartą zapamiętania. Albo nawet jej nie miał, pal sześć, ale żeby był miły dla innych.
Też czasem macie wrażenie, że bycie miłym dla innych nie jest Waszym celem istnienia?
Kiedy byłam młodsza, obawiałam się tych wszystkich przestróg i przepowiedni. Bo wiesz, Martyna, kiedyś będziesz chciała… kiedyś będziesz musiała… wypada zrobić tak i tak. Chociaż właściwie nikt nie wie dlaczego i nikomu nie przychodzi do głowy że nic się nie stanie, jeśli tak nie zrobisz. Ale gdy nadejdzie sądny dzień, nie mów, że nie ostrzegaliśmy.
Nigdy nie było mi zbyt wygodnie w tych foremkach i schematach, w które są upychani młodzi ludzie. Chłopcy mają być odważni i wysportowani, dziewczyny muszą uwielbiać dbać o wygląd, a w towarzystwie czuć się jak ryba w wodzie. Inni nie pasują do wzoru i pewnie często mają z tego powodu wyrzuty. Ja miałam.
Bo może nie staram się dość mocno?
Nie sprawia mi przyjemności postępowanie zgodnie ze schematami dla samej sztuki działania w taki sposób. Wiem, że wtedy czułabym, że idę na łatwiznę. Że przycupnęłam sobie gdzieś z boku i dla wygody zapomniałam o tym, kim jestem.
Miałam pomysł na swoją ścieżkę, a przy okazji nie chciałam i niezbyt potrafiłam zmienić się na tyle, by zadowolić innych. Wiecie, co się stało?
Zostali przy mnie tylko prawdziwi przyjaciele. Tacy, którzy wiedzą, że jak siedzę cicho, to nie znaczy, że jestem obrażona na cały świat. Znalazłam faceta, przed którym nie muszę udawać, kim jestem, bo lubi właśnie moje trampki, brak makijażu i za dużą koszulkę. A ja mam ogromne poczucie komfortu. Nie muszę myśleć o tym, że pewnego dnia maska spadnie i nie zdążę jej pozbierać dostatecznie szybko. Nie zyskałam wcale pewności siebie, ale mam poczucie wolności, które mi ją rekompensuje. I jestem zadowolona ze swojej decyzji.
Więc jeśli czujesz podobnie jak ja, wiedz, że
To nieprawda, że ludzie, którzy wybierają bycie sobą, innym niż wszyscy, są nieszczęśliwi. Nieprawda, że nie znajdują nikogo, kto ich pokocha – to okrutny argument. Ale jedno jest prawdą – to trudniejsza droga, na której czeka wiele rozczarowań i pożegnań, i którą nieustannie trzeba tworzyć na własną odpowiedzialność.
Jestem szczęśliwa, robiąc swoje. Czasem popełniam błędy i się na nich uczę. A czasem nie wyciągam żadnych wniosków i wpadam w dokładnie to samo bagno. Ale zawsze jest to bagno, w które wpakuję się samodzielnie, z czystej ciekawości, co to za dziwne miejsce.
Lubię to, co robię i swoją ścieżkę. Jeśli ktoś nie czuje tego klimatu i chce robić coś zupełnie innego – szanuję jego decyzję. I chciałabym, żeby on szanował moją. Bo jestem pewna, że wystarczy tu miejsca dla nas wszystkich i nie musimy się nawzajem zagryzać.