Za chwilę kliknę „publikuj” i puszczę do sieci setny tekst pod szyldem Partyzantki.
Jej! Nie mogę powstrzymać uśmiechu.
Pisanie tutaj sporo mnie nauczyło. Wiem już, kiedy najtrudniej mi publikować regularnie. Chcę nauczyć się pisać mimo presji i innych zajęć oraz stworzyć sobie bank zapasowych tekstów. Bo czemu nie? Świadomość tego, że gdyby nie przestoje, dużo więcej osób by tu zaglądało, jest chyba najmniej przyjemna, bo mam wrażenie, że regularnie startuję od zera.
Z setną notką zbiegło się inne wydarzenie – w lipcu minie rok od założenia Partyzantki. Pamiętam zeszłe wakacje, gdy przez bity tydzień walczyłam z zapleczem bloga zanim w końcu ruszyłam. A potem Partyzantka w tak oczywisty sposób wpasowała się w moje życie, że nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej.
Widzicie doskonale, że obecnie w kwestii osi tematycznej bloga jestem „mocno poszukująca”. Do tego stopnia, że wyrzuciłam notkę o tym, czym jest Partyzantka, bo stwierdziłam, że stała się nieaktualna. Czy to demotywujące?
Nie, mam tylko ochotę zastrzelić się z łuku.
Cudowne uczucie.
Co teraz? Jestem na etapie poszukiwania łuku… Ale wiem jedno. Chcę pisać dla Was o pasji. Na razie skupiam się na tym. Zostawiam dużą rozpiętość tematyczną, bo wierzę, że z czasem wskoczę na odpowiednie tory. Że Partyzantka staje miejscem, na którym możecie poczytać ciekawy lifestyle mocno, mocno osadzony w temacie różnych pasji. Nie tylko moich!
Co dalej? Liczę na to, że uda mi się pisać więcej tekstów. Dzielić się zainteresowaniami częściej i bardziej otwarcie i olać wreszcie to, że znów nie wiem, którą kategorię kliknąć. Właśnie, kategorie też się zmienią! (Na samą myśl o grzebaniu we wnętrznościach WordPressa mam ochotę płakać, ale to nic!) Mam jeszcze kilka innych planów dotyczących bloga – chcę coś zmienić, coś dodać, ale wszystkim pochwalę się dopiero, gdy już to zrobię. Moja siostra wie trochę więcej od Was, dlatego pewnego dnia spytała:
Martyna, ty jeździsz na studia, czy do jakiegoś pomieszczenia, w którym zamykasz się i myślisz o swoim blogu?
Tymczasem! Zerknijcie na pięć tekstów, które szczególnie lubię. Przez ten rok pisania Partyzantki wydarzyło się sporo:
- Jack London nauczył mnie co nieco o blogowaniu.
- Uznałam, że harcerze są dziwni, a oni byli tym zachwyceni.
- Opisałam historię jednej psiej kości.
- Odkryłam, czego nie powiedzieli nam dorośli.
- Przemyślałam „ich” wszystkie życia. Moje wszystkie życia.
Mogę naklepać drugie sto tekstów, ale bez Was trafią w próżnię. Każde Wasze udostępnienie wpisu, podrzucenie komuś linka – to sprawia, że na blog trafiają nowe osoby. Harcerze udowodnili mi, jak wielką moc ma ta metoda, bo tekst na ich temat miał 14 tysięcy odsłon. A więc możne się udać! To dobra myśl na dziś.
Gratulacje :) życzę kolejnych 100 :D pozdrawiam :)
http://reading-mylove.blogspot.com
Pod zdaniem o kategoriach podpisuję się obiema rękami :).
Gratuluję wytrwałości i życzę powodzenia w tym odkrywaniu i szukaniu :). Blog to przecież ciągła zmiana!
Wyrzucenie wpisu o tym, czym jest Partyzantka, to moim zdaniem krok do przodu, bo czegoś się o sobie nauczyłaś :).
Na Twój blog natrafiłam niedawno. (Może z dwa miesiące temu….) I po prostu zauroczyłam się tym miejscem. Przeczytałam sporo Twoich tekstów, praktycznie codziennie odwiedzam bloga, mając nadzieję, że jakiś nowy post się pojawił, bo Twój sposób pisania bardzo przypadł mi do gustu. Piszesz z taką lekkością i prawdziwością, że aż Ci tego zazdroszczę! :) Cóż! Gratuluję i życzę kolejnych świetnych treści, jakimi się dzielisz.
P.S. Historię jednej kości chyba nigdy nie zapomnę.
Twój komentarz sprawił mi mnóstwo radości, dziękuję! :) Teraz wpisy powinny ukazywać się regularnie co trzy dni.
Gratulacje i powodzenia w poszukiwaniu swojej drogi!
Gratuluję tylu wpisów i roku blogowania! Sama nie mogę się doczekać, aż mój blog będzie miał taką “rocznicę”, chociaż czeka mnie jeszcze wiele czasu (i pracy) do tego. Trzymam kciuki za Twój następny rok blogowania i myślę, że nie masz się co martwić – ludzie zawsze tutaj będą :)
blondynkaczuje.blogspot.com