Widzisz, to nie jest tak, że jak ktoś nie rozumie Twojego żartu, to automatycznie jest głupi.
Sytuacja numer jeden. Wrzucam na Twittera link do posta na blogu. Ktoś pisze komentarz: „złodziejka zdjęć!” Dziwię się i jestem zirytowana, ale tłumaczę jak działają banki darmowych zdjęć i czym jest licencja CC0. Ta sama osoba odpisuje, że brak mi poczucia humoru. Bezpodstawne oskarżenia ze strony obcych osób powinny mnie przecież bawić. Albo przynajmniej powinnam udawać, że mnie bawią, żeby nie wyjść na sztywniarę. Przecież każdy z nas kiedyś robił dobrą minę do złej gry, prawda?
Sytuacja numer dwa. Mój kumpel odniósł sukces – jego wiersz został opublikowany w czasopiśmie. Czasopismo miało taką formułę, że przy każdym utworze zamieszczało recenzję. I kumplowi się oberwało. Czytałam czyjąś opinię o wierszu kumpla zastanawiając się, czy to żart, czy autor naprawdę aż tak bardzo nie zrozumiał utworu. Czy chce przekazać coś więcej czy po prostu mam przed sobą grafomański popis osoby o szczątkowej inteligencji. Okazało się, że autor recenzji miał zamiar ironicznie przedstawić swój pogląd na poezję. Słowo klucz – miał zamiar.
Drażni mnie dopasowywanie się na siłę do innych, byle tylko lubili i poklepali po ramieniu. Nie lubię ludzi-kameleonów, którzy zaśmieją się z nieśmiesznego żartu, byle tylko zdobyć akceptację otoczenia. A jeszcze bardziej nie lubię tych, którzy na siłę próbują być zabawni i narzucają się całemu otoczeniu swoimi śmieszkami. To, że nie bawi mnie czyjś żart nie oznacza, że nie mam poczucia humoru. Oznacza, że nie bawi mnie ten żart, a ja lubię być sobą i śmiać się dokładnie wtedy kiedy mam ochotę. To fajne – spróbujcie kiedyś.
Cały figiel w tym, że nie musimy na siłę dostosowywać się do innych. Zwłaszcza gdy narzucają się ze swoim nieśmiesznym „ja”.
Rozumiem tych wszystkich introwertyków, którzy uśmiechają się pod nosem robiąc dobrą minę do złej gry i myślą panicznie „ale to przecież nawet nie jest śmieszne”. Rozumiem tych, którzy nie lubią śmiać się w głos przy nowo poznanych ludziach, bo zwyczajnie czują się nieswojo. I nie rozumiem tych, którzy na siłę chcą, by inni byli dokładnie tacy jak oni. Tak samo zabawni, tak samo rozrywkowi, tak samo przebojowi.
Cóż, nie jesteśmy. I dobrze nam z tym.
Cholernie, cholernie dobrze.