You are currently viewing Idealny prezent na walentynki nie istnieje?

Idealny prezent na walentynki nie istnieje?

Walentynki, czyli jak nie znaleźć miejsca w restauracji i zamiast kwiatów dostać noże do rzucania. Bo chyba nie spodziewaliście się tutaj niczego innego?

Kiedyś, przyznaję, śmiałam się z walentynek, nie trafiały do mnie serduszka, kartki z amorkami i pluszowe misie, no i dlaczego ktokolwiek w naszym kraju obchodzi walentynki, skoro w czerwcu można zabalować podczas rodzimej Nocy Kupały? Czy inni nie dostrzegają tego kiczu i naprawdę lubią dostawać te oklepane róże i mrożone krewetki z Biedronki? W którym momencie świat skręcił w złą stronę, skoro żyjemy w czasach, w których to jest idealny prezent na walentynki?

Teraz już nie jestem pierwsza do oceniania, ale zostało mi jedno: uwielbiam obserwować, z chorobliwą wręcz cierpliwością i intensywnością. Podobno pisarze lubią podglądać życie i nie przeszkadza mi, że piszę klasyczne fantasy, lubię obserwować ludzi, którzy robią rzeczy, które są dla nich ważne, nawet jeśli dla mnie są pozbawione znaczenia. Chcę rozumieć, dlaczego to dla nich ważne i sprawia mi przyjemność fakt, że znajdują w tym radość. Nie muszę rozumieć, nie muszę uczestniczyć, a przede wszystkim nie muszę oceniać, pozbawiając innych ich przyjemności.

Nie lubiłam walentynek ani będąc sama, ani w związku.

Rok temu mieliśmy niezły ubaw, wybrawszy się w walentynkowy wieczór do restauracji. Nie przyszło nam do głowy, że nigdzie nie będzie miejsc, więc włóczyliśmy się przez dwie godziny po mieście, zmarzliśmy jak psy, wróciliśmy do domu i zamówiliśmy pizzę, by zjeść ją podczas oglądania serialu. Takie walentynki lubię, ale przyznam, że każdy inny dzień lubiłabym tak samo. A nawet bardziej, bo znaleźlibyśmy miejsce w cholernej restauracji. Wystarcza mi myśl, że mam partnera w zbrodni, oboje śmiejemy się z konwencji i tworzymy własną.

Nigdy nie dostałam od niego kwiatów i uważam, że to jest wspaniały prezent — to, że on mi ich nie daje. Nie daje, bo wie, że nie lubię i nie próbuje mi ich wciskać na siłę „bo pewnie tylko tak mówię, a myślę co innego”. Nie dostaję kwiatów, dostaję za to smoothie, noże do rzucania i Chrapiącego ptaka B. Heinricha, który zachwyci mnie w księgarni, a on o tym pamięta i wręcza mi książkę jakiś czas później, bo widział pół gestu, błysk w oku. Wie, że zamiast bombonierki wolałabym paczkę Skittlesów albo pianek Jojo i że fakt, że on on tym pamięta, wzruszy mnie bardziej niż opakowanie Rafaello z czerwonym serduszkiem. Nie próbuje upychać mnie w te podyktowane odgórnie ramki i to jest czarujące.

I jeszcze ślicznym prezentem od tej drugiej połówki jest większa wyrozumiałość i mniej oczekiwań, uczę się. Jest słowo: lubię cię, lubię w tobie to, że witasz mnie, gdy wracam z pracy (to on), albo — lubię, że uczestniczysz w tym, co jest dla mnie ważne (to ja). Śmieszki z rzeczy, którą rozumiemy chyba tylko my, ale też nie do końca. Chęć, by robić razem rzeczy, nawet nieistotne. Robiliście kiedyś razem pierogi z soczewicą, wałkując ciasto butelką wina?

Szczerze mówiąc, takie rzeczy znaczą dla mnie więcej, niż randka w restauracji w walentynki i wspólna gra w idealny związek. Z właściwą osobą walentynki można obchodzić dowolną ilość razy w ciągu roku. Z właściwą osobą wiesz, że to wy ustalacie reguły, a cała reszta świata może was… jak to pisał Tuwim?

PS Mimo wszystko czekam na tę Noc Kupały.

***

“Ale pamiętajcie że bycie singlem też jest spoko!”

Zawsze w walentynki znajdzie się ktoś, kto musi akurat przy okazji tego święta przypomnieć, że bycie singlem jest w porządku. Tak, jest w porządku, wszyscy o tym wiemy. Tylko 13. sierpnia, w Międzynarodowy Dzień Osób Leworęcznych, jakoś nikt nie przeżywa, że wspaniale być praworęcznym. Dajcie żyć.

Jeśli podoba Ci się to, co robię, postaw mi wirtualną kawę! Dzięki takiemu wsparciu mogę więcej czasu poświęcać blogowi, pisaniu i moim pszczołom. ♥  Postaw mi kawę na buycoffee.to

czarna czarna ton baner

Ten post ma 11 komentarzy

    1. Partyzantka

      Każdy by chciał noże do rzucania!
      Tylko jest mega problem, gdzie nimi rzucać ._.

  1. Cudowny wpis! Ja koocham walentynki, ale szczerze mówiąc mogłabym je obchodzić w randomowy dzień w roku. Liczy się nastrój jaki się stworzy z partnerem. To tylko okazja do tego by ładnie się ubrać i bardziej wzniośle spędzić ten dzień. Liczy się dla mnie jednak najbardziej codzienność. Małe gesty, które sprawiają, że mam łzy w oczach ze szczęścia. Troska w chorobie, wspólne posiłki czy wieczorne oglądanie seriali. Liczy się czas spędzony z właściwą osobą<3
    Piękny wpis :)
    Zapraszam do siebie <3

    1. Partyzantka

      Dziękuję. To jest super, że komuś walentynki mogą sprawiać radość, warto celebrować takie momenty, gdy uznaje się to za ważne. :) Też uwielbiam wspólne posiłki i oglądanie seriali, to jest chyba najlepszy wspólny wypoczynek dostępny “od ręki”. :)

  2. My na walentynki po prostu spędzamy razem czas (jak każdego dnia) :D gotujemy, gramy w coś, oglądamy film :D

  3. Anke

    Mam bardzo podobne podejście do Walentynek – nie lubiłam ich ani będąc w związku, ani nie będąc w związku ¯\_(ツ)_/¯ Po pierwsze – nienawidzę tłumów , więc dla mnie to najgorszy możliwy dzień na pójście do restauracji. Po drugie – mam wrażenie, że te wszystkie kwiatki i serduszka czające się u wejścia każdego sklepu wywierają jakąś presję (nawet, jeśli stwierdziłam, że nie obchodzę Walentynek i tego nie potrzebuję), że jak to tak to olać, może jednak “powinnam” brać w tym udział? No a po trzecie, mam w sobie jakiegoś upartego buntownika i już sam fakt robienia tego dnia tego, co wszyscy, czyli romantyczna randka, dzień tylko dwoje itede sprawiają, że czuję się wręcz niezręcznie, faktycznie biorąc w tym udział. Takie jakieś problematyczne to święto, chociaż sama idea jest urocza. Może kiedyś znajdę złoty środek (zakładając, że jeszcze zdarzy mi się jakiś związek :’)).

  4. Katarzyna Ogórska

    Super wpis, bardzo podoba mi się ten blogi jego treści

Dodaj komentarz