Nie masz pomysłu na siebie? Szukasz sposobu, by pokazać światu, jak duże masz kompleksy? Zostań zołzą. zołza
Fanpage typu „Wredna i wściekła” czy „Jestem wredna” mają po kilkadziesiąt tysięcy fanów, a „Jestem zołzą” – 330k lajków i nawet nie potrafię tego skomentować. Koszulki z Małą Mi i wyrazami swojej złośliwości posiada mnóstwo dziewczyn. Skąd taka moda na bycie wrednym i obnoszenie się ze swoją zołzowatością?
Prawdę mówiąc, nigdy nie lubiłam Małej Mi. Zawsze wolałam Włóczykija.
Niesamowicie irytuje mnie fakt, że tyle nastolatek i (o zgrozo) starszych dziewczyn stawia sobie za punkt honoru bycie złośliwą. Co więcej – uznają to za powód do dumy i chętnie obwieszczają światu. Dziś można już bez ogródek wygłaszać niemiłe komentarze dla samej frajdy wbicia komuś szpili. Zawsze można wytłumaczyć, że po prostu ma się taki charakter, zawinił PMS lub niedobór czekolady. Zabawne.
Nikogo nie dziwi ten trend, jest natomiast chętnie popierany koszulkami, o których wspominałam (napis „Nie jestem wredna z natury – to moje hobby” to tylko jeden z wielu). Bardziej wymagające osoby (albo dopiero aspirujące na zołzę) mogą kupić książkę Perfekcyjna kobieta to suka. Podobno to „poradnik przetrwania dla normalnych kobiet”. Wydawca musi mieć kiepskie zdanie o kobietach, nie? Ciekawe, czy dziewczyny, które kupują tę książkę, naprawdę chcą być tytułowymi „sukami”. Bo w świecie, w którym żyję, ten wyraz jest uznawany za obraźliwy.
Zastanawia mnie, czy bycie wrednym to serio tak wielki sukces, że warto się tym chwalić? Mam wrażenie, że to raczej nieudana pogoń za oryginalnością i chęcią pokazania, jakim się jest wyjątkowym. Takie rozpaczliwe „hej, zwróćcie na mnie uwagę, mimo że nie mam nic do zaoferowania poza swoim egoizmem”.
Złośliwość się nie opłaca. Jest beznadziejnym sposobem na wyróżnianie się.
Po co afiszować się z cechą, która zraża ludzi? Troszeczkę dalej niż czubek własnego nosa też jest świat, całkiem fajny. Dlatego nie bądźcie jak Mała Mi. To oznaka desperacji i braku pomysłu na siebie, bardzo smutny widok.
I pamiętajcie, wredni ludzie trafiają do Slytherinu. Nikt nie chce trafić do Slytherinu.
Polub Facebooka Partyzantki
i bądźmy w kontakcie!
Slytherin nie jest zły, powiadam jako Krukonka (Cormac McLagen wrednym Gryfonem tak nawiasem).
Sam kult zołzowatości… są dwa sposoby na bycie wrednym.
1. Jesteś dobrą osobą, niesamolubną, ale po prostu jak coś/ktoś ci się nie podoba to o tym mówisz, a jak masz zły dzień, to jesteś złośliwa nawet jak jest ok
2. Jesteś egoistką, która specjalnie rani ludzi.
Osoby 1 są całkiem fajne, a 2… cóż, brak pomysłu na siebie.
Tylko Gryffindor! :D
Też jestem za rozdzielaniem tych dwóch postaw – pierwsza – gdy ktoś odpowiada pięknym za nadobne albo po prostu ma zły dzień i ktoś “oberwie” rykoszetem, druga – gdy ktoś z bycia chamskim robi sobie sposób na życie. Na tę drugą postawę mam alergię. ;)
Rowling do Gryffindoru wepchnęła zupełnie niepasujących tam ludzi chyba po to, by Harry miał z nimi kontakt, co jest irytujące. Hermiona to nawet Gryfonka trochę, ale Neville – jak był odważny wynikało to z typowo puchońskiej lojalności. A Hufflepuff to mój ulubiony dom :D
Ale Huncwoci na przykład pasowali do Gryffindoru jak ulał! Tak samo Harry i Ron. Mi najbardziej szkoda, że pozostałe domy są opisane trochę na odczepnego. Chętnie przeczytałabym powieść, której bohaterowie są Puchonami lub Krukonami. :)
Ja pisałam kiedyś na forum PBF – zaczęłam od dorosłego Puchona, gdy skończyliśmy miałam jeszcze Krukonkę, Ślizgonkę, Gryfonkę i tworzyłam Puchona (wszystko w tej kolejności i nie, nie wiem, czemu Puchoni mieli być właśnie facetami).
PBFy! Jej, uwielbiam. Choć na Potterowym nigdy nie grałam, bo mnie nie ciągnęło. Grasz obecnie na jakimś?
Nie, po tym jednym PBFie nie zdecydowałam się na następne, bo to nie to samo :(
Rozumiem Cię. Ja grałam na paru, najdłużej na dwóch (Wolfeslive i Horizon) i strasznie mi ich brakuje. :/
Argument o Slytherinie mnie przekonuje, nie chcę być zołzą :)
A tak na serio wiele osob uważa, że w tym okrutnym świecie trzeba być twardym i stąd ten kult zołzy. Ja tego nie kupuję. Wszystko, co robimy, wraca do nas, więc jak ktoś jest wredny dla innych, sam też nie zazna uprzejmości i pewnie myśli, że tak jest ok.
Hm.. to chyba zależy jak rozumiemy bycie złośliwym. Wśród mojej rodziny i przyjaciół docinanie sobie, bycie czasem złośliwym jest właśnie oznaką sympatii, dystansu do siebie, żartów w swoim gronie ;)
U nas też, ale nie traktuję tego jako zołzowatości. ;)
Fakt, Ślizgoni to mistrzowie bycia wrednymi (nie tylko ci książkowi ^^). Sądzę, że obecna moda na “zołzowatość” bierze się z chęci bycia oryginalnym na siłę – ciuchy się przejadły, fryzury też, więc teraz zaczynamy lans na cechy charakteru. Niestety, padło na jedną z gorszych.
Też zawsze wolałam Włóczykija, moja pierwsza miłość.
Tylko Gryffindor :>
Często widzę tego typu posty na Fejsbuku o Małej Mi lub inne dotyczące naturalnej złośliwości kobiet, które udostępniane są przez (często) młodsze ode mnie dziewczyny. Przewracam wtedy oczami i myślę sobie: “Co one tam wiedzą, skoro ja -starsza- wiem mało na temat życia?”. Kiedy jednak dojrzałe kobiety, które znam osobiście, publikują te zdjęcia na swoim profilu, wiem, że robią to dla żartu. I chyba większość tego typu treści są dla zabawy i śmiechu. (Chociaż zdanie “Perfekcyjna kobiet to suka” i dla mnie jest bardzo obraźliwe.)
Ale owszem zgadzam się, że bycie zołzą tylko dlatego, żeby być cool – jest po prostu głupie i uświadamia mi, że nie warto zadawać się z takimi ludźmi.
P.S. Ja również zawsze wolałam Włóczykija i do dzisiaj nie mogę przeboleć tego, że moja mama woli Małą Mi. Mówi, że jest śmieszna.
Nie zgadzam się z Tobą. Tak po prostu. Sama jestem wredna i złośliwa, nie uważam, żeby czegokolwiek z którejkolwiek strony mi brakowało. Odpada kwestia kompleksów. Sądzę również, że egoizm jest przesadnie napiętnowaną i nacechowaną negatywnie – z braku lepszego słowa – cechą. Złośliwych uważam za zdroworozsądkowych, niejednokrotnie potrafiących spojrzeć na spór/kwestię z innej strony. Tacy ludzie o ostrych umysłach oraz językach i przyznam szczerze, że sama otaczam się głównie takimi złośliwcami, wredotami, Malymi Mi i sarkastycznymi… czasem sukami. Nie ma lepszego towarzystwa, szczególnie do dyskusji.
Mam trzy wredne kubki, dwie podłe koszulki i nie kryję się nigdy ze swoim charakterem. Co ciekawy – łagodny, zrównoważony ptysiowy do pięt nie dorasta chwalonemu tu i ówdzie blogowi dzikienieogary. A przedzież te drugie to kwintesencja prześmiewczości, złośliwości, wbijania szpilek i obnoszenia się z podłym charakterem :D
Deal with it :D
Zgadzam się, że zdrowy egoizm jest ważny. Bierzesz złośliwość z innej strony niż ja w tekście. Już Sławomirze, która podzieliła zołzy na dwie grupy odpisałam, że warto faktycznie to robić. Mnie chodzi o modę na bycie złośliwą i obnoszenie się z tym jak bardzo wredna potrafisz być. Nie mam nic przeciwko osobom o ciętym języku, o ile nie robią tego na siłę i nie podkreślają na każdym kroku jak bardzo są – och, ach – wredne. Zwyczajnie nie kupuję tego jako sposobu na pokazanie swojej oryginalności.
Nie uważam, by osoby złośliwe były dobrymi partnerami w dyskusji. Ale osoby inteligentne, pewne siebie – jak najbardziej. Złośliwi mogą co najwyżej wygrać konkurs obelg. :p
Obnoszenie się z jakąkolwiek cechą jest irytujące (dla mnie). Obnoszenie się ze swoim altruzmem, pesymizmem, złośliwością, optymizmem, radością czy smutkiem – wszystko to sprawia, że wyglądasz jakbyś siliła sie na to, nie przychodzi to naturanie i jest ogólnie po prostu… No ZŁE :D
Poza tym – JA chcę trafić do Slytherinu.
Gdzieś tu padł podział na 2 rodzaje złośliwych ludzi, a jest jeszcze trzeci, tzw. krypto złośliwcy. Normalnie mili aż do porzygu tylko po to, by przez przypadek lub od osoby trzeciej dowiedzieć się co tak naprawdę sądzą na twój temat, a wcale nie są to te milusie rzeczy, którymi wcześniej cię karmili :). Chyba jednak wolę, jak ktoś od razu pokazuje jaki jest naprawdę, nawet jeśli jest wredny. Zbyt mili ludzie nie budzą mojego zaufania :). No i jeśli ktoś serio jest egoistą, to na siłę już się go chyba nie zmieni, nie trzeba wszystkich lubić.
Moja własna matka kupiła mi koszulkę z Małą Mi :(.
Bo grzeczne dziewczynki są nudne, a o zołzach się mówi. Nawet jeżeli źle – to nie ma znaczenia. To one są w centrum uwagi. Mnie bardziej ciekawią przypadki zafascynowania taką postawą. To dopiero patola :p
Jakoś nie zauważyłam w moim otoczeniu tego kultu bycia złośliwym. Znam jednego osobnika, który stawia sobie za punkt honoru pokazywanie jak druga osoba jest “głupia” i niektórzy mu przyklaskują, ale zdecydowana większość unika jego towarzystwa i ignoruje.
Co do tych napisów na koszulkach- dla mnie są po prostu zabawne, choć jak ktoś na serio utożsamia się z takim przekazem, to już jest śmieszne, a nie zabawne…
Zawsze wyróżniają się skrajności, a najbardziej te jaskrawe. To własnie idealny przykład.
“Prawdę mówiąc, nigdy nie lubiłam Małej Mi. Zawsze wolałam Włóczykija.” omg, omg, PJONA! <3
A za uwagę o Slytherinie przyznaję Ci sto punktów od Gryffindoru!
PS. Mój były stwierdził, że mężczyźni lubią zołzy i muszę się z tym zwyczajnie pogodzić. Do dzisiaj nie wiem, co o tym myśleć. Moją wewnętrzną zołzowatość, która wyłazi ze mnie, gdy musi, raczej chowam głęboko w sobie. Bo gdy już ze mnie wyłazi, wcale nie jestem z niej dumna.
Jej, ale Ci dzisiaj zaspamowałam sobą bloga. Pokornie wracam do swojej piaskownicy :)
Twoja obecność tutaj niesamowicie mnie cieszy. :)
Myślę, że każdy ma w sobie jakiś zołzowaty pierwiastek, ale właśnie obnoszenie się z nim jest nieznośne, bo to żaden powód do dumy.
Jak ja lubię znajdować w necie ludzi tak bardzo podobnych do mnie!