Twoja reakcja jest dla mnie ważna.
Po dyskusji, która rozgorzała wokół tekstu Agonalny stan blogosfery książkowej rozmawiałam z wieloma osobami, byłam też pod wrażeniem tego, jak wysoki poziom kultury prezentowały rozmowy i komentarze. Przyznam, że jestem dumna, że tacy ludzie czytają mój blog. Dostałam również kilka wiadomości prywatnych, słowem – odzew był ogromny. Dlatego postanowiłam napisać Wam o czymś, o czym myślałam już od dawna.
O tym, jak wielką moc macie Wy i Wasze reakcje i jak ważni jesteście dla osób publikujących swoje teksty. Wiem, że część z Was nie interesuje się blogosferą ani tym jak działa. Wpadacie tu tylko, żeby poczytać coś, co sprawia Wam przyjemność i to jest świetne.
Czasem pewnie nawet nie zastanawiacie się nad tym, czy zostawić komentarz – może nie chcecie podejmować rozmowy. Każdy ma trochę inne potrzeby i oczekiwania, niektórzy może się wstydzą, inni nie mają ochoty rozmawiać, chcą po prostu przyswoić wpis i pomyśleć o nim w samotności.
Moja perspektywa, z racji tego, że sama wrzucam swoje teksty do sieci, jest trochę inna. Feedback, czyli informacja zwrotna, którą otrzymuje się po opublikowaniu czegokolwiek, jest dla mnie niezwykle ważna.
Dlaczego tak się dzieje? Paula, która prowadziła kiedyś blog Typewriterka, powiedziała ważną rzecz:
Pisać możesz dla siebie. Bloguje się dla ludzi.
Sensem blogowania jest interakcja z innymi ludźmi. Lubię z Wami gadać, cieszę się, że trafiają tu tak ogarnięte osoby, że moderacja komentarzy w zasadzie nie musi istnieć. Wasze komentarze, lajki i udostępnienia nie służą temu, by łechtać czyjeś ego. W każdym razie nie moje. Dla mnie jest to sygnał – hej, jestem tu, lubię to, co robisz i chciałbym, żebyś robiła to dalej.
Nie wstydźcie się pokazywać ludziom, że ich czytacie. Nie wstydźcie się pokazywać tego znajomym. Ludzie wrzucają na swoje tablice masę gówna. Kliknij, żeby zobaczyć nastolatki, które zgonowały na imprezie, zrób test jakim rodzajem pizzy jesteś… A Ty siedzisz i czytasz strony, które mają dla Ciebie jakąś wartość. Może się okazać, że będą też wartościowe dla Twoich znajomych.
Pewnie czasem myślicie, że Wasz lajk czy udostępnienie są pozbawione znaczenia. Albo że to głupie, bo tylko dzieciaki klikają na Facebooku wszystko co się da. To mylne wrażenie. Ktoś napisał, że aby dotrzeć do dowolnej osoby – dajmy na to, prezydenta, potrzeba by zaangażowania sześciu osób z naszego otoczenia, z których każda następnie zaangażuje kolejne sześć osób ze swoich kręgów i tak dalej. Na podobnej zasadzie rozchodzą się treści w internecie. Macie większe możliwości niż się Wam wydaje – żyjemy w czasach, w których możemy mieć realny wkład w decydowanie, kto stanie się popularny i kogo będzie się czytało.
Dzięki Wam jedni stają się znani, a o innych nikt nigdy nie słyszy. Wasze zaangażowanie sprawia, że czytani i oglądani przez Was twórcy mają szansę docierać do coraz większych kręgów. A przede wszystkim gdy dajecie o sobie znać, przestajecie być tylko jedną z cyferek w statystykach. Stajecie się rozmówcą. A internet przestaje być bezosobowym eterem i staje się miejscem, w którym możemy się poznać. Myślę, że warto to wykorzystać. Zgodzisz się ze mną? :)
Czytaj też:
Czego Jack London nauczył mnie o blogowaniu? albo Ich wszystkie życia.
Jako raczkująca dopiero blogerka zgadzam się z każdym słowem, które napisałaś! Wszystkie interakcje, mają ogromne znaczenie. Z resztą tak też jest w życiu. Każdy z nas lubi, gdy ktoś inny odnosi się do jego wypowiedzi, a w momencie, gdy ta “rozmowa” dzieje się w przestrzeni internetowej, bez bezpośredniego kontaktu, nabiera to jeszcze większego znaczenia! Dlatego komentujmy ludzie! Śmiało!
Na początku te komentarze sprawiają podwójną radość. :) Powodzenia w pisaniu bloga! :)
Popieram :) I w sumie przez ten wpis trafiłam na Twojego bloga. Zrobiłaś małą burzę, dziewczyno ;)
Cieszę się, że tu trafiłaś, rozgość się. ^^
Hmm… bardzo ciekawe… Przez ostatnie dni przeczytałam kilkadziesiąt Twoich postów, prawie pod każdym zostawiłam komentarz, ale żaden nie doczekał się odpowiedzi ;)
Hej hej. Widziałam, że zostawiłaś mnóstwo komentarzy, co mnie bardzo cieszy. :) Obecnie jestem na etapie przekopywania się przez komentarze pod poprzednim wpisem – są bardzo obszerne i nie dam rady przeczytać wszystkiego naraz, ale sukcesywnie staram się odpowiadać i Tobie również odpowiem, daj mi parę dni, ok? :)
Spoko, spoko ;) Chciałam się tylko przypomnieć, w razie gdyby Ci umknęło :)
Dla mnie pisanie komentarzy zawsze było oczywista sprawą, przecież do tego służą blogi i na tym polega ich przewaga. Jeżeli nic nie napiszę to znaczy, że albo jestem w bardzo złym stanie intelektualnym, albo post jest bardzo zły i nie jestem w stanie nic o nim napisać… Rzadko na take trafiam, ale istnieją.
Z Fejsa nie korzystam zbyt chętnie, dlatego nie dzielę się tam blogami. Chyba że w prywatnych wiadomościach do osób, którym warto polecić dobrego bloga. Jednak z tego co widzę, blogosfera mocno przedostaje się na Fejsa (nawet ja, taka przeciwna, a stronę bloga mam).
Po przeczytaniu tekstu do którego odnosi się ten wpis doszłam do wniosku, że blogosfera poszła do przodu, a ja zostałam gdzieś z tyłu. Szkoda, że niektóre problemy (zwłaszcza banał i brak krytycyzmu!) nie zmieniły się od kiedy sześc lat temu zakładałam pierwszego bloga.
Myślę, że nie zmienią się jeszcze długo, ale na szczęście również dobrych blogów przybywa. :)
Mam podobne odczucia co do Fejsa. Nie lubię tego przymusu publikowania regularnie, żeby zasięg utrzymał się na jakimś normalnym poziomie (i tak rzadko mi się udaje go utrzymać). Nie lubię też ogólnej atmosfery – dużo lepsza jest na Twitterze czy Instagramie.
To prawda, niby piszemy dla siebie, bo to lubimy, ale nic nie dodaje skrzydeł tak, jak reakcje ludzi na to, co tworzysz. Bo bloga piszesz dla innych, gdyby nie to, równie dobrze mogłabym moje recenzje pisać w pamiętniku xD
Dokładnie, dlatego nie lubię, gdy blogerzy mówią, że piszą blog tylko dla siebie, jakoś nie chce mi się wierzyć. ;)
Czasem mam wrażenie, że bloguję, a czasem, że tylko piszę. Tą samą radość sprawiają mi posty, których nie skomentowała żadna dobra dusza, jak i te, pod którymi zawrzało od ludu. Możliwe, że jest to podyktowane moim podejściem do blogosfery-czysto hobbystyczne, bez nadmiernych oczekiwań. Bardzo często sama sobie rzepkę skrobię, scrollując Emplace i ciesząc oko tymi wypocinami. Chociaż zdaję sobie sprawę, że uzależnione jest to od tematyki bloga. Co innego tworzyć wpisy w stylu “Drogi pamiętniczku..” a poświęcać swój czas i energię na zrecenzowanie książek, kosmetyków czy innych produktów.
Bardzo podoba mi się rozróżnienie blogowania i pisania. :) Przyznam, że mnie większą satysfakcję sprawiają teksty, pod którymi wywiązuje się rozmowa lub dyskusja, ale lubię wracać do niektórych swoich starych tekstów – mam do nich sentyment i chętnie porównuję mój sposób pisania sprzed jakiegoś czasu z obecnym. :)
Nic dodać, nic ująć :)
Jest w tym dużo prawdy. Tworzę kurs programowania, myślałam, że to będzie coś super, że znajdą się osoby, którym naprawdę przyda się dawka konkretnej wiedzy po polsku (kursy programowania są cholernie drogie). Jednak blog to nie strona sklepu, to nie portal, gdzie piszesz tekst, płacą ci, kończysz. Brak feedbacku bardzo mnie demotywuje i tracę jakoś chęć tworzenia dalej tego kursu. W takich momentach, uświadamiam sobie, że komentarze są napisanym “dziękuję”, tylko chyba mało kto to rozumie ;)
Dokładnie, niektórzy po prostu nie mają świadomości, że parę słów wysłanych autorowi dużo dla niego znaczy. Trzymam kciuki, żeby grono Twoich odbiorców się powiększyło! :)
Fajny ten wpis, nie mogę się z nim nie zgodzić :D A gdyby nie twój wpis o stanie blogosfery i znajomi, którzy kliknęli lubię to w życiu nie wpadłabym poczytać, co masz do powiedzenia. Nie ze złośliwości, tylko zwyczajnie nie wiedziałam o istnieniu twojego bloga.
Swoją drogą mamy wspólnych znajomych z uczelni, chyba nawet mijałyśmy się na korytarzu :)
Co Ty mówisz? :D Nic mi o tym nie wiadomo, w takim razie możemy po wakacjach się gdzieś umówić na maiusie. :)
Cieszę się, że dotarłaś na mój blog dzięki znajomym – szkoda, że nie wszyscy wiedzą, że lajkując i udostępniając tak bardzo pomagają blogerom. :)
Jestem za i tak będę w maiusie jeszcze przez rok :D
Ja tak samo, został mi tylko piąty rok i wreszcie skończę te studia. :p
Zgadzam się :) Fajnie jest widzieć, że po drugiej stronie ktoś naprawdę jest. Często komentarze prowadzą do fantastycznych dyskusji, z których nie tylko może coś wynieść autor bloga, ale i jego czytelnicy. Jednak na taką społeczność trzeba jednak zapracować. :)
Pozdrawiam :)
Poza tym dzięki komentarzom można trafić na ciekawe blogi, bo często zaglądam do osób, które u mnie komentują (właśnie mam włączony Twój blog. :D). Więc komentowanie u innych to takie win-win. :)
Przyznam, że czytając Twój poprzedni artykuł trafiłam na mnóstwo świetnych blogów, o których wcześniej nie miałam pojęcia. I mam nadzieję, że dzięki temu będę też potrafiła zająć się jakoś swoim blogiem oraz dostarczać bardziej wartościowe treści. Twoje wpisy dają do myślenia. I myślę, że pisanie otwarcie na pewne tematy może bardzo przysłużyć się blogosferze, zwłaszcza tej raczkującej :D
Również odkryłam mnóstwo ciekawych blogów dzięki tamtemu wpisowi – zapisałam sobie ich adresy i w wolnych chwilach będę przeglądać. :) Na początku zawsze jest trudno, łatwo zrazić się małym odzewem. Ale trzeba walczyć. ;)
Zgadzam się z tobą w 100%! Komentując posty blogerów, tak jakby sami stajemy się takimi małymi blogerami. W końcu też wyrażamy o czymś naszą opinię publicznie. W tych czasach jednym kliknięciem możemy zadecydować o życiu jakieś osoby, więc czemu by nie wykorzystać tego w dobry sposób? Pokazać, że w sieci znajdują się jeszcze wartościowe publikacje. Komentujmy! W kupie siła!
horyzont-y.blogspot.com
Ludzie często nie zdają sobie sprawy, że ich reakcja bardzo wpływa na czyjąś twórczość, popularność etc. :)