Zaryzykuję stwierdzenie, że przez ten jeden aspekt odpada najwięcej niedoszłych pisarzy, a wiele perfekcyjnych powieści nigdy nie powstaje.
Pisanie ma w sobie coś mistycznego. Siadasz przed pustą kartką, a po pewnym czasie masz przed sobą artykuł, reklamę, albo nawet powieść. Ludzie, którzy pióra odłożyli od razu po skończeniu szkoły, czasem dziwią się, jak to się dzieje, a zawód pisarza wielu miłośnikom książek wydaje się niezwykle tajemniczy. Ba, nawet copywriting wzbudza u niektórych pełne zdziwienia „ale JAK ty to robisz?”. Może to dlatego wiele osób tak bardzo chce pisać? Co jest najtrudniejsze w pisaniu
Ale pisanie pozostaje tylko w sferze marzeń
W przypadku pisania „chcieć” znaczy „móc”, ale to jeszcze nie oznacza, że faktycznie rzecz do napisania zostanie… napisana. To powód, dla którego w sieci wisi tyle porzuconych blogów, a w folderach leżą tysiące nieskończonych tekstów. To powód, dla którego wiele absolutnych bestsellerów żyje tylko w myślach ich niedoszłych twórców i czasem tylko ożywa na chwilę podczas spotkania przy piwie ze znajomymi.
To w końcu powód, dla którego ten tekst wymyśliłam rok temu, a piszę go dopiero dzisiaj.
W pisaniu nie spotkamy wielu trudności. Poradniki na ten temat można znaleźć w sieci za darmo, lub w księgarniach za półdarmo. Pisanie nie wymaga żadnego nakładu finansowego, szczególnych umiejętności, wykształcenia czy predyspozycji. Wymaga tylko jednego:
żeby w końcu przestać planować, usiąść na dupie i faktycznie zacząć pisać.
Skończyć zajmować się rzeczami dookoła, przestać czekać na wenę i zbierać materiały, odłożyć koszenie trawnika, sprzątanie kuchni czy malowanie pokoju. Wygospodarować czas na uderzanie w klawisze z mocnym albo przynajmniej dostatecznym przekonaniem, że z tego coś powstanie. A później powtarzać tę czynność codziennie. Nie hipotetycznie, nie poprzez planowanie jej i wyobrażanie sobie, jak genialnie to napiszemy. Po prostu poprzez PISANIE, bo przeciętna rzecz, która powstała, jest sto razy lepsza od doskonałej, ale hipotetycznej.
Wiedział o tym np. Jack London i jego bohater, Martin Eden, który potrafi wiele nauczyć o tytanicznej pracy nad sobą.
Pewnie rozczarują się ci, którzy myśleli, że znajdą tu jakąś poradę na temat pisania. Nie uważam, żeby to zajęcie było trudne lub zarezerwowane dla wyjątkowych jednostek. Jest dostępne dla każdego. Jedyny wymóg to samodyscyplina i narzucenie sobie obowiązku pisania. Dla wielu jest to zbyt wysoki próg wejścia, a szkoda. Bo ja bym cholernie żałowała, że nie zrobiłam w życiu czegoś tylko dlatego, że nie chciało mi się otworzyć edytora tekstów.
(I czasem rzeczywiście żałuję. Ale wiedząc, w czym tkwi problem, można z tym skuteczniej walczyć.) To jak, walczysz razem ze mną?
Jeśli podoba Ci się to, co robię, postaw mi wirtualną kawę! Dzięki takiemu wsparciu mogę więcej czasu poświęcać blogowi, pisaniu i moim pszczołom. ♥
Bardzo się zgadzam. Inna rzecz, że gdy ma się zawód oparty na pisaniu, to z pisaniem „dla przyjemności” bywa różnie. Ale nadal zdarza mi się cały dzień pisać w pracy, a po powrocie do domu odpoczywać… pisząc ;)
Też mam pracę polegającą na pisaniu i fakt, to przeszkadza w pisaniu “swoich” rzeczy, ale jak się chce, to się da. Po prostu. :)
U mnie największą przeszkodą był nie brak chęci do pisania, a funduszy na samodzielne wydanie, ale jak się okazuje i z tym można sobie poradzić.
M.
Pewnie, że można :) Czy Twoja książka już się ukazała? :)
u mnie najtrudniejsze to poprawki – mam książkę i muszę ją poprawić, a biorę się za nowe rzeczy.
Może warto zlecić to korektorowi i redaktorowi? :) Ja swoją niby poprawiałam, ale korektor i tak znalazł sporo niedociągnięć – po pewnym czasie już się tego po prostu nie widzi w znanym tekście.
Piszę od młodości, właściwie nie wiem kiedy to się zaczęło, ale jak moja mama mówi, czytać nauczyłam się zadziwiająco wcześnie, a pisać niewiele później. Nie pamiętam tylko ile miałam lat, ale zapał do czytania miałam ogromny.
Później nadszedł czas na pisanie. Myślałam, że to naturalne i każdy potrafi pisać. Jako dziecko gdy usłyszałam od cioci “napisz mi coś”, po prostu siadałam i pisałam wymyśloną na biegu historię. Później dopiero zrozumiałam, że nie każdy tak ma.
Prace do szkoły pisałam z lekkością, uznałam, że to nie lada ułatwiająca życie umiejętność, bo widziałam jak inni się męczą z wypracowaniami.
Pisanie w przyszłości książek było do przewidzenia.
Napisać może każdy, ale z różnym skutkiem. Jednak zauważyłam, (a siedzę w tym temacie już od dawna), że każda książka znajdzie swojego fana. Ale nie każda odniesie sukces, co już jest kompletnie niezależne od jakości literatury. Taka dziwna sprawa.
Coś w tym jest, że każda książka znajdzie swojego fana. Dla mnie, jako twórcy, to bardzo pokrzepiające. :)
Pewnie Ania nie przeczyta już mojej odpowiedzi, bo trzy lata temu komentarz pisała, ale chciałam tylko wspomnieć, że miałam podobnie, z jedną różnicą: wypracowania szkolne – zdecydowanie nie! To był dla mnie horror, podczas gdy pisanie czegokolwiek innego – czystą przyjemnością. Jedyny raz, kiedy wypracowanie sprawiło mi przyjemność, to było kiedy mieliśmy opis przyrody zrobić, nie pamiętam czy coś konkretnego, ale ja wtedy zrobiłam opis śnieżycy. Co z tego, jak nauczycielka powiedziała, że z książki przepisałam…
Boże! Jakie to prawdziwe! Jeszcze nie przeczytałam postu, a już chciałam napisać, że jedyną rzeczą jaka mnie powstrzymuje od pisania to… lenistwo. W głowie godzinami potrafię sobie układać ciekawe fabuły i niesamowite historie i gdybym poświęciła ten czas na pisanie zamiast bezsensowne snucie planów to może już w rękach miałabym “coś mojego”. Tak, to takie prawdziwe.
Myślę, że czasem warto przypomnieć o takich najprostszych rzeczach, bo niby każdy wie, ale w praktyce… wiadomo. ;)
Dziękuję bardzo za ten artykuł. Marzę o napisaniu książki, ale blokuje mnie myśl, że ona na pewno nie będzie dobra, albo zabraknie mi weny twórczej. Teraz wiem, że muszę po prostu usiąść na tyłku i zacząć pisać.:)
Dokładnie. :) Wątpliwości warto odłożyć sobie na później. Pisanie najważniejsze. :) Powodzenia!
W swoim życiu przeczytałem dużo, dużo się nauczyłem jeszcze więcej planowałem. Jednak przeważnie kończyło się na planach. Obecnie mam skończone trzy książki. Jedna nawet po korekcie. Niestety odbiłem się od ściany jaką jest wydanie. Co jakiś czas przypominam się wydawcom i staram się popchnąć temat. Liczę, że kiedyś się uda. A co do artykułu to w zupełności się zgadzam. Wszystko było odkładane i planowane dopóki pewnego dnia nie usiadłem nad pustą kartką. Później poszło już z górki. Najgorzej było rozpocząć pracę