You are currently viewing Spacer – nasza rozmowa

Spacer – nasza rozmowa

Gdyby ludzie spacerowali z psami bardziej świadomie, mieliby z nimi dużo mniej problemów.

Szkoda mi, gdy widzę psa ze wzrokiem wlepionym w totalnie olewającego go właściciela, zupełnie niezauważającego prób kontaktu ze strony zwierzaka. Daje mi również do myślenia odwrotna sytuacja – kiedy pies pozostaje głuchy na sygnały opiekuna. Tymczasem spacer z psem może być jednym z najbardziej optymistycznych elementów w ciągu dnia. Chcę pokazać Wam naszą drogę, która sprawdza się całkiem nieźle.

Wspólna wyprawa, przyglądanie się zmianom w otoczeniu, obserwowanie łabędzi na jeziorze i sięganie wzrokiem aż na drugi brzeg są super. Nie przekona mnie nikt, kto twierdzi, że zabawa piłką lub wykonywanie sztuczek są niepoważne lub niepotrzebne. Lubię uśmiechać się na widok zachwyconego pyska Joy. Przecież mamy wspólny, prosty cel – zabawę i dobry humor!

Spacer to okazja, by pobyć ze sobą w stu procentach.

Nigdy nie słucham muzyki ani nie gadam przez telefon. Jestem obecna. Są dni, w których wolę przemyśleć różne sprawy, a Joy – powąchać każde źdźbło trawy z osobna. Wtedy po prostu dotrzymujemy sobie towarzystwa, ale zwracam uwagę na to, czy pies nie ignoruje moich sygnałów. Jednak zazwyczaj, gdy wychodzimy tylko we dwie, prowadzimy nieustanny dialog, nie zamieniając ani słowa. I obie jesteśmy nieidealne.

W takie dni smycz nie jest napięta, a Joy zdecydowanie bardziej rozluźniona i wyczulona na kontakt ze mną. Wybieram miejsca, w których obie czujemy się dobrze. Daję jej trochę czasu na eksplorację terenu, a potem wołam do siebie. Wykonujemy najprostsze sztuczki albo zaczynamy zabawę piłką. W ten sposób łatwo zaobserwować samopoczucie psa. Czasem widzę, że Joy jest rozkojarzona i wolałaby wrócić do węszenia, a czasem rozsadza ją energia i chętnie spróbuje wykonać dynamiczną sztuczkę w zamian za rzucenie piłeczki naprawdę daleko.

joy twierdzi, że

Każdy ze stanów da się wykorzystać w ciekawy sposób, dlatego przed spacerem nie zakładam, że zrobimy określone rzeczy. Dostosowuję je do naszego nastroju czy otoczenia. Wspólnie rozglądamy się za możliwościami, ograniczenia raczej nas nie interesują.

Pilnuję, żeby nie zapomniała, że jesteśmy na tym spacerze razem.

Sygnalizuję jej zmianę kierunku komendami prawo/lewo sprawdzając jej reakcję, a czasem, kiedy ewidentnie chce zaplusować, pozwalam jej na to, prosząc o komendę „nos” – prostuję wtedy palce, pokazując wnętrze dłoni, a ona wtyka w nią swój mokry nos i jest niesamowicie dumna. Kiedy biega bez smyczy, regularnie wołam ją do siebie. Często sama podbiega, żeby sprawdzić, co u mnie. Zaskakuje mnie tym, że kiedy usiądę gdzieś na chwilę, woli przybiec i posiedzieć obok mimo, że w tym czasie może robić co zapragnie. To miłe, że czas spędzony ze mną jest na samym szczycie jej listy priorytetów.

Zachwycona Joy, jej wygłupy i wspólny ruch na świeżym powietrzu potrafią poprawić humor na cały dzień. Poprawiają też naszą relację. Zaangażowanie się nie jest trudne, a potrafi dać bardzo pozytywne rezultaty. Nie wymaga od nas żadnego poświęcenia – przecież i tak już jesteśmy na spacerze.

Ludzie uwielbiają być nudni i nie oferować sobą zupełnie nic poza naganą i zrzędzeniem. Lubią być traktowani jak zbędny balast na drugim końcu smyczy i stają się w tym mistrzami, gdy ignorują swojego psa. Tymczasem spacer z psem to świetna okazja, by lepiej poznać czworonoga i odkryć w nim kumpla. Choć może w deszczowy, zimny wieczór tego nie dostrzegasz, parę lat temu ten właśnie pies był Twoim spełnieniem marzeń. Wystarczy mu pokazać, że pamiętasz. Na pewno to doceni.

Psst! Podobno lubiący spacery gromadzą się na
Facebooku Partyzantki. Można wchodzić z psami.

czarna czarna ton baner

Ten post ma 13 komentarzy

  1. Avitt

    Właśnie Luna jest tym przypadkiem, który w momencie, w którym zostaje spuszczona ze smyczy, calkowicie traci słuch…

  2. Sławomira

    Nie mam pojęcia, czy wolno użyć słowa ,,przytulny” w odniesieniu do postu, ale ten taki jest.

  3. Tirindeth

    Piękna jest ta Twoja relacja z Joy. Życzę takiej wielu osobom, niestety coraz częściej mam jednak wrażenie, że dla ludzi posiadanie zwierzaka z czasem staje się przykrym obowiązkiem, bo “trzeba ruszyć tyłek i wyjść na spacer”. A przecież to powinna być przyjemność!

  4. Iri Sunshine

    Aż mi się ciepło na sercu zrobiło:) Tak pięknie piszesz o waszej relacji:)

  5. Agnieszka Berska

    Nasza nie traci słuchu i uwielbia zabawy. Teraz włącza się w nie także dziecko. Duet idealny :)

  6. Agnieszka Berska

    Nasza nie traci słuchu i uwielbia zabawy. Teraz włącza się w nie także dziecko. Duet idealny :)

      1. Agnieszka Berska

        Niestety pod słonko ale uwielbiam je. Z ruchliwym dzieckiem i psem dobre zdjęcie to cud :). Nasza Zośka ma już 9 lat. A syn 3.

  7. Katarzyna Socha

    aż mi się zachciało wyjść na spacer :)

  8. Delvardian

    “Szkoda mi, gdy widzę psa ze wzrokiem wlepionym w totalnie olewającego go
    właściciela, zupełnie niezauważającego prób kontaktu ze strony
    zwierzaka.”
    To ja. Ale mam w tym w sumie swój cel – Miszon jest uzależniona trochę od mojego towarzystwa spacerowego, zwraca uwagę na mnie aż do przesady, więc w zasadzie nie musze jej otwarcie przywoływać – zawsze trzyma się blisko (tak maks 5m ode mnie), wystarczy na nią spojrzeć a już przychodzi sprawdzić co u mnie i czy nie wzywałam.
    Nie chcę takiego psa, uważam, że to dla niej niezdrowe i powoli uczę ją tego, żeby na spacerze nauczyła się spędzać ten czas po swojemu. Nie czekając na sygnał ode mnie, nie będąc ciągle w trybie pracy i gotowości a zluzowując totalnie :) Więc ją po prostu olewa i nie zauważam.
    Natomiast zgodzę się z resztą postu. Spacer to wspaniała możliwość dialogu z własnym psem, który zbyt często bagatelizujemy i ignorujemy. Nawet 30 minut na siku dookoła bloku może być wykorzystane i spożytkowane pożytecznie. Natomiast sama przyjemność przybywania ze szcześliwym Fafikiem – bezcenna :)

    1. Podoba mi się Twoje podejście, jestem za tym, żeby wiedzieć, kiedy psa olać. W tekście chodzi mi o osoby, o których towarzystwo pies zabiega, a one wiecznie tego nie widzą, pogrążone w rozmowie telefonicznej albo po prostu traktujące psa na zasadzie “wysikaj się i daj mi spokój, chcę do domu”.
      Ja, ignorując Joy, uczę ją radzenia sobie z sytuacją, której się boi – bez żadnego “tititi biedny pieseczku”. Jeśli widzę, że spogląda na mnie w takiej chwili, mówię tylko “jest ok” (to równocześnie komenda, która zwalnia ją na spacerach, więc ma sygnał, że zostaje sama i nie uznaję sytuacji za jakąś niesamowitą). Jak to mówią informatycy – u mnie działa. :)

Dodaj komentarz