Jeden, by wszystkimi rządzić.

Już niedługo trafisz na studia, do których przygotowywałeś się tyle lat. Wejdziesz na swój wydział, obcy i koszmarnie ogromny. Dziwne. Nie sądziłeś, że będziesz czuć się tutaj tak nieswojo, ale zdziwisz się jak szybko do niego przywykniesz. Będziesz mijać grupki studentów zastanawiając się, z którymi z nich zdołasz się zaprzyjaźnić. A którzy to pozerzy lub zawistne kujony, omijane przez bardziej normalnych szerokim łukiem. Na szczęście są w mniejszości. Rozpoznasz ich najdalej po miesiącu.

Na korytarzu miniesz pewnie paru poważnie wyglądających profesorów. Może jeden uśmiechnie się do Ciebie, ale nie bierz tego za dobry znak. Niewykluczone, że to właśnie on uwali cię na najbliższym egzaminie i dlatego tak się szczerzy.

Bo widzisz, studia to ciągła walka. I choć od sesji do sesji trwa względne zawieszenie broni na linii studenci-wykładowcy, nawet wtedy toczy się cicha wojna z innym wrogiem. Najbardziej podstępnym i nieprzewidywalnym.

Wojna toczona w zaciszach akademickich pokojów, w wynajmowanych kawalerkach lub w czytelni na wydziale. Nierówna walka, okupiona stresem, brakiem snu, a czasem łzami. Wojna, z której nie da się wyjść zwycięsko, bo wróg góruje nad wszystkimi, zjednując studentów i profesorów. Wobec niego wszyscy są równi. Nie ma lepszych lub gorszych. Chyba, że uznamy, że lepszym jest on.

USOS.

System na serwerze zbudowanym z ziemniaków, który będzie odpowiadał za każdy element Twoich studiów. Od ocen po stypendia.

System wadliwy i niedoskonały tak bardzo jak tylko może. A może wiele.

System, w którym ułożenie sobie w miarę przyzwoitego planu zajęć zależy od Twojego czasu reakcji, łącza internetowego i układu planet. Tysiące rubryczek, w trakcie tworzenia których ostatnie, co przyszło do głowy informatykom to uczynienie systemu intuicyjnym i przejrzystym. Ale wtedy i tak było już za późno.

USOS zapewni Wam przychylność tych bardziej ludzkich wykładowców, bo oni także muszą z nim żyć, ale – powiedzą – co to za życie, w którym próby porozumienia się z tak kapryśnym tworem trzeba wpisać w codzienność.

Podobno jego nazwa wzięła się od skrótu: Ups! S.O.S., wysłanego przez pewnego zrozpaczonego informatyka. Ale to tylko plotki, powtarzane czasem szeptem przy wieczornym piwie z innymi studentami, które zresztą milkną równie szybko jak się pojawiły. Bo o USOSie nie chce rozmawiać nikt.

Studenci pierwszego roku – łączymy się z Wami w bólu. Nie wstydźcie się łez, bo my też nie raz zapłakaliśmy, podając login i hasło.