You are currently viewing Książka niewydana. Książka pokochana.

Książka niewydana. Książka pokochana.

Pisałam kiedyś bloga-opowiadanie. Moim największym marzeniem było wydać tę historię w formie książki, ale… dostałam coś znacznie lepszego.

Niemy Śpiewak, bo tak nazywał się tekst, który tworzyłam, powstawał jakoś w czasach liceum. To był mały blog i nie starałam się zwiększać jego popularności. Pisanie go traktowałam jako formę wyrzucenia z siebie emocji. Parę osób zaglądało regularnie, ale przyznam, że trochę sceptycznie podchodziłam do ich komentarzy, w których pisali, że uwielbiają Niemego i zdarzało im się wzruszyć do łez podczas lektury. Ale pewnego dnia dostałam maila, który miał wszystko zmienić.

Niemy Śpiewak to historia konia o takim właśnie imieniu. Jego opiekun przez wiele dni nie pojawia się w stajni, a kary ogier wspomina wspólnie spędzone chwile, by uczynić rozłąkę znośniejszą. Nie może pogodzić się ze zniknięciem Mikiego i wierzy, że jeszcze się spotkają. Edyta, która tamtego dnia napisała do mnie maila uświadomiła mi, że nie jestem jedyną osobą, w której Śpiewak wywołuje tyle emocji.

Pisała nie tylko o moim blogu, ale też o stajni, w której jeździła konno. Okazało się, że opowiadała innym jeźdźcom o Niemym, a ja z coraz większym zdumieniem czytałam jej wiadomości, bo kolejne osoby poznawały jego historię. Mojego Śpiewaka! Kiedy wreszcie wybrałam się do nich w odwiedziny (do obcych ludzi, którzy chcieli mnie poznać z powodu Niemego Śpiewaka!), ostatecznie uwierzyłam, że Niemy ma moc przyciągania ludzi. Oczywiście wybraliśmy się do stajni. Stałam akurat w siodlarni, do której weszła dziewczyna trochę młodsza ode mnie. Zostałyśmy sobie przedstawione, a ja spytałam, czy czytała Niemego. Spojrzała na mnie, jakby była zaskoczona, że w ogóle pytam, i odparła „no tak, to chyba oczywiste?” Nigdy tego nie zapomnę.

Innego dnia dostałam od przesyłkę od Edyty. Pięć wydrukowanych w pobliskim ksero egzemplarzy z historią Śpiewaka, oprawionych jak praca magisterska. Niedoskonałe, ale wreszcie namacalne. Byłam wzruszona, że miała ochotę poświęcić swój czas i pieniądze, by wydrukować i oprawić mój tekst. A przy tym prosiła jedynie, żebym pisała i odwiedzała ich stajnię. To tak, jakbym wygrała szóstkę w totka, tylko… jeszcze lepiej.

Miałam ogromne szczęście, spotkać na swojej drodze ludzi, którzy podzielają moją pasję i pokochali to, co stworzyłam. Nie potrafię opisać, jaka to radość, wybrać się w teren z przyjaciółmi, siedzieć w siodle i mieć obok tych, którzy tak jak ja cieszą się ze wspólnej wyprawy. A potem wskazują coś na horyzoncie, albo dają sygnał do galopu, mówiąc – tak jak pisałaś w Niemym Śpiewaku, pamiętasz?

Trudno o większe wyróżnienie dla twórcy niż sprawienie, że historia, którą napisał, zaczyna żyć. Ile książek jest wydawanych i przepada bez echa? Ile niszczeje w magazynach, bo nikt poza rodziną autora ich nie przeczytał? Niemy Śpiewak nigdy nie dostał pięknej okładki ani nawet porządnego korektora, ale dostał coś więcej. Myślę, że nie przesadzę, jeśli dar, który otrzymał, nazwę duszą.

[edit 2023] Ta historia ma ciąg dalszy. Pozwólcie, że opowiem go w innym tekście. :)

Jeśli podoba Ci się to, co robię, postaw mi wirtualną kawę! Dzięki takiemu wsparciu mogę więcej czasu poświęcać blogowi, pisaniu i moim pszczołom. ♥  Postaw mi kawę na buycoffee.to

czarna czarna ton baner

Ten post ma 6 komentarzy

  1. Delvardian

    OMFG, wiem o czym piszesz! Startując jeden z moich blogów pisałam absolutnie dla siebie. Pierwsze kilka postów nie wiem czy ktoś przeczytał, na pewno nikt nie skomentował. dopiero jakoś po miesiącu czy kilku ktoś zaczął nas odwiedzać, polecać, ludzie zaczęli reagować, dzielić się własnymi historiami w odpowiedzi na nasze i to było taaakie piękne :)
    Jest jakaś magia… Własnie nie w papierze samym w sobie, ale w możliwościach jakie daje Internet, żeby nie tylko tworzyć, ale też zdobywać bardzo motywujący feedback (jak szło polskie słowo na to?!) na to co się robi <3

  2. Sisters92

    Faktycznie, czytając ,,Niemego Śpiewaka”, z tego, co pamiętam, także się wzruszyłam. Fajnie, że udostępniłaś tekst dla większej rzeszy czytelników.
    Martyna

  3. Martyna

    Też zaczynałam od bloga z opowiadaniem, swoją własną historią. Miałam swych czytelników, których opinia była dla mnie bardzo ważna, ale pisałam dla siebie. Teraz ta moja niewydana książka leży w otchłani dysku głównego tego laptopa i czeka… bo nie mam już do niej serca, choć może to tylko wymówka.

    Poruszyłaś tych ludzi dogłębnie. Myślę, że to najważniejsze i że warto pisać choćby i dla jednego tylko czytelnika.

  4. Hai Le

    Wspaniała historia! Dopiero Cię znalazłam i nigdy wcześniej nie trafiłam na Niemego Śpiewaka, ale w tej chwili go pobieram. Jestem ciekawa jak ta historia podziała na mnie. Dziękuję <|:^)

  5. Błękitny Płomień

    Wiem o czym mowisz, bo mam czytelniczkę, która regularnie ma sny z moimi postaciami (a tekst też nigdy nie wydany, tylko udostępniany mailowo) – i namówiła mnie, żebyśmy wspólnie pisały fanfika do mojego tekstu… :))) – z postacią z jej tekstu. I tak sobie to [piszemy instant [przez internet, na żywo. Ogólnie polecam takie zabawy w pisanie na żywo – świetne ćwiczenie kreatywności “a vista”, bo trzeba reagować niemal natychmiast na to, co pisze druga strona, a nigdy się nie wie, co tej drugiej stronie się wylęgnie w głowie.

Dodaj komentarz