You are currently viewing Książki fantasy, które zapadły mi w pamięć

Książki fantasy, które zapadły mi w pamięć

To trochę dziwne, nie? Czasem czytamy takie książki, które ledwo pamiętamy tuż po zakończeniu. I są takie, które znajdują sobie w naszej wyobraźni szczególne miejsce. Zdarza się, że nawet trudno powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Może trafiamy na te historie w odpowiednim momencie, może fascynuje nas wykreowany świat albo po prostu między nami i bohaterami coś kliknie? Wrócę dziś do ulubionych tytułów fantasy, które z różnych pamiętam po latach. Potraktuj to jak gorącą polecajkę!

Stworzenie tej listy jest dość skomplikowane, bo mimo że piszę książki fantasy, to nie czytam ich wcale zbyt wiele (czy raczej: czytam ich mniej, niż bym chciała). A jednak mam wrażenie, że ten gatunek czyta się dość intensywnie – nie pod względem częstotliwości, ale samego doświadczenia tekstu. Bierzesz sobie niepozorną książkę do ręki, a ona wciąga Cię w wymyślony świat, istniejący tylko na jej kartkach. Bez mrugnięcia okiem przyjmujesz, że smoki istnieją, anioły chodzą pod bronią, a na nawiedzonym statku pentagram pełni rolę latryny. No przecież brzmi sensownie! Właśnie to lubię w fajnie napisanej fantastyce – nawet przez myśl mi nie przejdzie, by zakwestionować to, o czym czytam. Myślę, że właśnie po tym można poznać dobre książki fantasy. Takie, jak te poniżej!

Książki fantasy, które zapadły mi w pamięć

To książki fantasy dla dorosłych czytelników. Większość czytałam już lata temu, ale (dobra) fantastyka na szczęście nie ma daty ważności i się nie starzeje. Dlatego jeśli nie gonisz za nowościami, koniecznie sprawdź, czy spodoba Ci się:

Siewca wiatru i Zbieracz burz, M. L. Kossakowska

O Zbieraczu napisałam licencjat, o Siewcy magisterkę. Uwielbiam anioły w przedstawieniu Kossakowskiej i trafiłam na nie w takim momencie życia, w którym bardzo potrzebowałam tych książek. Mamy w nich wszystko: oryginalny pomysł na świat przedstawiony, wielu bohaterów o różnych charakterach i motywacjach, humor, znakomity warsztat autorki oraz bardzo charakterystyczny styl. Właśnie tego brakuje mi w najnowszych książkach fantasy – pięknego stylu oraz dbałości o słowa.

Kontynuacją serii są dwutomowe Bramy światłości, niestety po pierwszym tomie odpuściłam lekturę i udaję, że nie istnieją. ;)

Ruda sfora, M. L. Kossakowska

Po tej książce zaczęły mnie interesować wszelkie mitologie. Zaczęłam też szukać nieszablonowych tematów i rozwiązań. Ruda sfora to przygodowe fantasy, które nawiązuje do wierzeń jakuckich i przypomina klimatem baśń, tyle że dla dorosłego czytelnika.

Trylogia Czasu Żelaza, A. Watson

Ależ mnie wciągnęła! Napisałam recenzję pierwszego tomu, a niedługo potem pochłonęłam dwa następne. A musisz wiedzieć, że prawie nigdy nie kończę serii. Zagrała mi większość rzeczy: dynamika, bohaterowie, humor, wydarzenia. Po prostu chciałam wiedzieć, co się stanie, gdy przewrócę stronę.

Trylogia Husycka, A. Sapkowski

Tutaj znów, jak w przypadku Kossakowskiej, oczarował mnie warsztat i mój wewnętrzny polonista piał z zachwytu nad stylem autora. Trylogia Husycka spodobała mi się znacznie bardziej niż Wiedźmin. Co więcej, jest dostępna w formie tak genialnego słuchowiska, że zdecydowanie lepiej ją przesłuchać niż przeczytać.

Mort, T. Pratchett

Mam jakiś problem z książkami Pratchetta: uwielbiam styl i humor autora, ale nudzi mnie fabuła. A jednak pamiętam jego tytuły na tyle, że jeden z nich musiał znaleźć się na tej liście! Padło na Morta, bo właśnie on wydaje mi się najbardziej charakterystyczny.

Morza Wszeteczne, M. Mortka

Statki, morze i piraci to moje oczywiste wybory czytelniczce. Kiedy zobaczyłam, że można o nich poczytać w fantastycznym wydaniu (i to jeszcze polskiego autora), wzięłam Morza Wszeteczne w ciemno. To jedna z książek, którą polecam wszystkim dookoła – jest lekka, pełna humoru i dystansu.

fantastyka

A może fantastyka dla młodzieży?

Sięgasz po nią, czy myślisz, że z niej wyrosłeś/aś? Ja chętnie czytam książki młodzieżowe, bo znakomicie sprawdzają się jako lżejsza lektura po pracy. Przez pewien czas towarzyszyli mi Zwiadowcy (J. Flanagan), których kojarzy chyba każdy, kto miał styczność z fantastyką. Czytałam też Koralinę (N. Gaiman), która ma w sobie coś hipnotyzującego oraz Księgę rzeczy utraconych, która stwarza niezwykły klimat powrotu do dzieciństwa. Niedawno przesłuchałam pierwszy tom Kronik Wardstone (J. Delaney), który stylem i klimatem bardzo przypomina mi Zwiadowców, a wartka akcja sprawia, że znakomicie sprawdza się w roli audiobooka odsłuchiwanego w magicznym „międzyczasie”. Każdy z tych tytułów może sprawić, że dorosły czytelnik znów poczuje się jak nastolatek czytający książki na wakacjach lub w nocy, z zapaloną latarką.

Psst! Jeśli szukasz czegoś fantastycznego dla jeszcze młodszego mola książkowego, sprawdź fantasy dla dzieci w księgarni internetowej Vivelo.

*

Tekst zawiera linki sponsorowane.

czarna czarna ton baner

Dodaj komentarz