czy jeszcze będzie normalnie

Już nawet nie czytam wiadomości. Odrzuca mnie na sam dźwięk słowa „koronawirus”. Czekam. Czy jeszcze będzie normalnie? Chciałabym, żeby było. I żeby nie było.

To obłęd, ta obecna sytuacja, i bardzo możliwe, że myślisz podobnie. Tak jak ja, masz dość chodzenia w maseczce, poczucia winy, gdy wchodzisz do sklepu i zastanawiania się, czy nie stoisz za blisko drugiej osoby. W międzyczasie mija Cię banda rozanielonych nastolatków, z maseczkami w rękach albo zawieszonych na jednym uchu i masz tę chwilę zwątpienia, kto tu jest idiotą

Ta wiosna miała być dla mnie ważna. To teraz miała powstawać pasieka, miałam spotkać się z czytelnikami mojej pierwszej książki na spotkaniach autorskich. Zamiast tego śnią mi się ludzie w maskach na twarzach. Nie mogę czytać ani pracować, choć wykonuję swój zawód zdalnie od początku i podobno powinno mi być łatwiej. Nie jest. 

Czekam, aż to wszystko wróci do normy, ale normalność to nie jest nowy sezon ulubionego serialu z zapowiedzianą datą premiery. To bardziej zakończenie Pieśni Lodu i Ognia Georga R. R. Martina. Nie wiadomo, kiedy nastąpi, ale po drodze jest niefajnie i sporo ludzi umiera.

Chciałabym, żeby było normalnie

Żebyśmy mogli zdjąć maseczki, poczuć wreszcie zapach wiosny czy lata, zrobić grilla i spotkać się bez zastanawiania, czy to bezpieczne. Bez tej cholernej nieufności, bez patrzenia sobie na ręce, czy aby umyte po powrocie ze sklepu. Żebyśmy znów mogli iść do kawiarni, odwiedzić rodzinę i znane kąty, albo rzucić wszystko i pojechać łowić ryby na Bali. Wrzucić na luz, odnaleźć zgubiony rytm i zamiast tańczyć jak zagrają, tym razem samemu wziąć gitarę do ręki.

Uśmiechać się do ludzi na ulicy i całować w parku.

I żeby nie było normalnie

Żeby kryzys uświadomił ludziom, że nasza współczesność to nawet bez wirusa czysty obłęd, że potrzebujemy mieć mniej rzeczy, a więcej drzew, że kolejna para butów czy paletka do makijażu to nie jest must have ani okazja życia, że zmienią nam tylko stan konta, ale nie ducha. Że potrzebujemy zmian w szkołach i szpitalach, a nie polityków zbierających hajs na internetowych challengach. 

No litości. 

Żebyśmy powoli znów uczyli się życia z naturą, a nie betonowali kolejne hektary w panicznym lęku przed kretami i trzmielami. Żebyśmy byli trochę bardziej dla siebie, a nie mimo siebie nawzajem, żebyśmy czasem zamknęli mordy i otworzyli serca. Wrzucili na luz i razem złapali ten świat, który wymyka się nam z rąk, a potem otoczyli opieką, taką opieką, z jaką niektórzy pielęgnują swoje konta na Instagramie.

Oby powrót do normalności nastąpił jak najszybciej, pozwolił nam złapać oddech i popracować nad nie-normalnością. Niech to nie będzie pretekst do jeszcze większego obłędu. Zadbaj o to. I ja też zadbam. I razem jakoś damy radę.

***

PS I jeszcze jedno. To, że nie straciłeś pracy i jesteś zdrowy nie oznacza, że nie masz prawa czuć się źle. Masz prawo. Chcę, żebyś to wiedział.