You are currently viewing Bluzg w druku

Bluzg w druku

Kto jest wulgarny z klasą, a kto o wulgaryzmach, powiedzmy, chuja wie?

Wolność słowa i chęć przyciągnięcia odbiorcy to dwa ważne motorki procesu tworzenia. Wulgaryzmy w książce nieźle się odnajdują w takich realiach, ale są niesamowicie ostrą bronią obosieczną. Znaczy, że jak źle ich używasz, możesz się nieźle pokaleczyć, a czasem wcale nie warto.

Założenie, że literatura powinna być pisana wyłącznie pięknym, kwiecistym językiem, nie ma i chyba nigdy nie miało racji bytu. Przecież wulgaryzmy są częścią języka. Używanie ich może być pomocne, a czasem wręcz wskazane. Na przykład? Marcin Mortka uzyskał dzięki nim bardzo przekonujący obraz piratów. Prosty chwyt? Prosty. I diabelnie skuteczny.

 „– Mandragora, przejmujesz dowodzenie. Możesz komuś wpierdolić, jeśli cię to pocieszy.”
– Morza Wszeteczne, M. Mortka

W czym może pomóc zwykłe rzucenie „kurwą”?

Przede wszystkim w tworzeniu postaci – jeśli chcemy trafniej oddać charakter lub środowisko, w którym obraca się bohater, czasem cały bogaty słownik musimy odłożyć na bok. Dobrze użyte wulgaryzmy w książce przykuwają uwagę czytelnika, zaskakują go, a więc na moment wybijają z rytmu. I dobrze! Nie ma nic gorszego niż rozleniwienie czytelnika swoim tekstem i sprawienie, że dokładnie wie, czego się spodziewać po kolejnych stronach. Wreszcie – wulgaryzm potrafi rozbawić i niesie ze sobą duży ładunek emocjonalny, a czasem właśnie o to nam chodzi.

„Chamanca splunęła na widok baldachimu.
– Cali Germanie. Takie z nich, kurwa, troskliwe misie.”

– Tron z żelaza, A Watson

Watson to kolejny przykład pisarza, który świetnie wykorzystuje wulgaryzmy (pisałam o nim tutaj). Bez takiej intuicji łatwo zrobić sobie krzywdę ich beztroskim używaniem. Po pierwsze – ryzykujemy, że wyjdziemy na twórców o ubogim słownictwie, zwłaszcza, jeśli przesadzimy z ilością. Po drugie – wulgaryzmy mają denerwującą zdolność odkrywania braków w naszym warsztacie. A twórcom zazwyczaj niezbyt na tym zależy.

Protip: zanim użyję wulgaryzmu, czasem wymyślam kilka innych opcji danego zdania. Jeśli nadal uważam, że z wulgaryzmem brzmi lepiej, zostawiam go.

„Atlas oferuje wam wolność pod warunkiem, że zaczniecie czym prędzej spierdalać.”
– Żelazna wojna, A. Watson

Przed wrzuceniem paru bluzgów do swojego tekstu warto zastanowić się, czy opłaca się podejmować ryzyko i balansować na granicy dobrego smaku. Efekt może być świetny, o ile nie potraktujemy wulgaryzmów jako drogi na skróty. Czytelnicy to cwane bestie i nie lubią widzieć, że ktoś poszedł na łatwiznę.

Zanim pójdziecie pisać – jeszcze jedno. Jeśli chcecie użyć niecenzuralnego słowa, zróbcie to. Nie krop…kujcie wulgaryzmów, bo to strasznie wku…wia.

Spodobał Ci się ten artykuł? Chcesz czytać więcej takich treści? Postaw mi wirtualną kawę! Dziękuję za wsparcie! ♥  Postaw mi kawę na buycoffee.to

czarna czarna ton baner

Ten post ma 9 komentarzy

  1. Irmina

    Kurwa lekiem na całe zło:D
    A tak serio; też uważam, że nie ma co się krygować, jeśli wulgaryzmy podkreślają charakter postaci, a jak jeszcze do tego jest zabawnie, to już czytać nie umierać:)

  2. Hipis

    Doceniam przekleństwa w literaturze, szczególnie polskiej, która jest niezwykle w tej kwestii barwna i różnoraka. Zresztą, jest to metoda doceniana od wieków, i nawet w tekstach staropolskich z mojego podręcznika jeden z drugim się od psich synów wyzywa, ba, sam Kochanowski czasami coś bardziej kontrowersyjnego rzucił, chociaż dzisiaj tych słów już jako przekleństwa nie odczytujemy. Literatura musi mieć smak, o tym nikt nie wątpi.

    1. A fraszka “Na matematyka” Kochanowskiego? :D
      “Ziemię pomierzył i głębokie morze,
      Wie, jako wstają i zachodzą zorze;
      Wiatrom rozumie, praktykuje komu,
      A sam nie widzi, że ma kurwę w domu.” <3

  3. I oby za dużo ich do tekstu nie wrzucić. No bo to też niczym uzależnienie. Fajnie się wstawia, dobrze wygląda… ale co za dużo to nie zdrowo.

  4. Ania [PKNDL]

    Kurwa, jak ja uwielbiam przekleństwa :D
    Staram się ich nie nadużywać ale bez nich, mój świat byłby jak tort bez wisienki. Są emocje, których wręcz nie powinno się wyrażać w inny sposób. A gdy kreujemy postacie, ich słownictwo i sposób artykulacji muszą być przecież dostosowane, do tego, jakimi osobami mają być. Gdy twórcy/tłumacze nie stosują się do tej zasady, potem wychodzą w filmach takie kwiatki, jak legendarne już “tere-fere” (“sam jesteś tere-fere!”).

    Przypomniała mi się prawdziwa historia z życia znajomych, z przekleństwem, jako akcent główny:

    – (…) No i on powiedział… Wysoki Sądzie, czy ja mogę użyć przekleństwa?
    – Wolałabym nie.
    – No więc on powiedział, żebym sobie… “Poszedł”.

  5. Delvardian

    Ja uwielbiam pisac ku.wy wlasnie w taki sposób. Nie wiem dlaczego :D nie drażni mnie to tak jak kropkowanie, niesie ten sam ładunek i noe sprawia, ze przelatuje przez to slowo, ale i nie zmusza mnie do zatrzymania sie nad nom tak jak standardowa cenzurka. Ja na Dzikich lubię sobie rzucić ku.wą, ale tak jak piszesz – najpierw sprawdzam czy sa lepsze warianty i czy wulgaryzm ma racje bytu i czy prowadzi do takiego efektu jaki sobie wymyślę.

  6. Błękitny Płomień

    Świetny tytuł – to po pierwsze. Przyznam, że używam, tak w życiu, jak i w tekstach, ale nie we wszystkich z jednakową częstotliwością, w niektórych jest na lekarstwo, bo klimat nieodpowiedni do przekleństw, ale w innym jest ich więcej. Jednak wszędzie muszą być czymś uzasadnione – mam nadzieję, że są. I niekoniecznie w sytuacjach “kryzysowych”. Mam na przykład tak luźno rzucowną uwagę przez (dystyngowaną poniekąd) postać, do młodszego przyjaciela:
    – Synku, tyle razy ci powtarzałem: nie oglądaj się za siebie, bo ci z przodu ktoś przyjebie.
    I tak, wiem, że powiedzenie nie mojego autorstwa, ale mam nadzieję, że nikt mi nie skopie dupy za plagiat.

  7. Jak

    Akurat w morzach wszetecznych są przekleństwa ale nie nadmierne. Nie są takie, że sugerują iż wypowiadający je jest prostakiem. Nie to co seba pod blokiem K-to K-tamto. Tylko K jest wtedy kiedy trzeba aby coś podkreślić. Bardzo fajna książka swoją sprawą.

    1. Partyzantka

      Dokładnie, też bardzo miło ją wspominam. :) I zgadzam się, autor świetnie posłużył się wulgaryzmami, a do tego potrzeba dużego wyczucia. :)

Dodaj komentarz