You are currently viewing Złodziej pioruna. I czasu.

Złodziej pioruna. I czasu.

O rany, jakie to było słabe.

Przeczytajcie o Złodzieju pioruna, czyli – jak kto woli (ja wolę) –zbrodni dokonanej na literaturze młodzieżowej i języku jako takim. Przeczytajcie o tej książce, bo samej książki nie ważcie się tyknąć choćby kijem. Nie i już. Wystarczy, że ja popełniłam ten błąd.

Złodziej pioruna. Książka o chłopcu, który dowiaduje się, że jest herosem, jego kumpel nieudolnym satyrem, a ojciec bogiem, o czym mama nigdy nie wspomniała, bo jakoś nie było okazji. Dwunastolatek ma sam odzyskać broń Zeusa, choć wie o nadprzyrodzonym świecie zaledwie od paru dni. Nie pomoże mu w tym nikt, kto miałby więcej doświadczenia i realną szansę na powodzenie, albo chociaż byłby pełnoletni, co usprawniłoby długą podróż przez Stany Zjednoczone. Nie wiem, czy ogarniacie, bo ja powoli odpadam (zupełnie jak sens tej książki po pierwszych dwunastu stronach).

Rzeczy, które powinny się wydarzyć, a na których rozwiązanie autor nie miał pomysłu, po prostu… dzieją się. Same z siebie. Wystarczy poczekać do krytycznego momentu i PUFF! – ktoś w cudowny sposób rozwiąże problem za bohaterów lub problem rozwiąże się sam, bo to książka fantastyczna, więc może. Mam wrażenie, że nikt nie powiedział autorowi, że deus ex machina to faktycznie chwyt pochodzący ze starożytności, ale chwyt, który powinien tam zostać, bo obecnie się nie sprawdza.

Percy naprawdę jest herosem. Co prawda ma problemy z czytaniem, ale ogarnął walkę mieczem już na pierwszej lekcji na tyle, by pokonać samego boga wojny (tak, to spojler, ale i tak nie macie czytać tej książki, więc nie ma problemu). Jest przy tym na tyle sprytny, by przechytrzyć dowolnego potwora, ale nadal nie dość sprytny, by uniknąć wyrzucenia z dowolnej szkoły po maksimum roku.

Niektóre momenty są rozciągnięte zupełnie bez powodu i wyczucia, inne – ważne – autor zbywa paroma zdaniami, bo akurat nie miał weny albo skończyła mu się kawa, albo po prostu brakło mu tych kilkudziesięciu słów na krzyż, które zna i potrafi zapisać.

No i mamy jeszcze ulubiony przymiotnik Riordana. „Spiżowy”. Słowo, które autor zawarł na każdej pieprzonej stronie swojej cudownej książki. Wszystko w niej jest spiżowe jak diabli – miecz, hełm, płaskorzeźby, podłoga, trójząb, (mózg Percy’ego…). Wszystko da się opisać tym słowem. A przy okazji można sprawić, że gryzie się z potocznym do bólu stylem reszty książki.

Nie chcę słuchać tłumaczeń, że to tylko literatura młodzieżowa, bo w końcu dojdziemy do etapu, na którym będziemy mówić „w końcu to tylko literatura”. Znam dużo lepiej pomyślane młodzieżówki (zobacz tutaj), które mogą nie tylko nauczyć czegoś młodych odbiorców, ale też zachęcić ich do poszukiwań lepszej literatury. Złodziej pioruna uczy, że jeśli wybierasz chłam, to właściwie w porządku, bo wydawcy zarobią na Twoim braku gustu i oczekiwań, zatrudniając tylko dobrego grafika, by zrobił ładną okładkę, a Ty i tak popędzisz do księgarni.

Nie ciągnijmy tego tematu. Szkoda Waszego czasu na Złodzieja pioruna. Darujcie sobie tę historię i skupcie się na czymś dobrym. Choćby na Czasie żelaza Watsona. A jeśli bardzo zależy Wam na młodzieżówce, Powiedz wilkom, że jestem w domu tylko czeka, i jest cudowne, i fantastyczne, i boli mnie strasznie, że ten cały Percy jest dziesięć razy bardziej popularny!

Partyzantka ma odpicowanego Facebooka,
którego warto byłoby polubić!

czarna czarna ton baner

Ten post ma 11 komentarzy

  1. Sławomira

    Powiem tak: kilka koleżanek z gimnazjum namiętnie to czytało, a mnie znajomość zarysu fabuły odstręczała. Teraz mam potwierdzenie, że to nie ze mną coś jest nie tak.

  2. Blair

    Tak bardzo, bardzo się z Tobą nie zgadzam! No ale teraz w sumie bardziej przez sentyment, bo nie czytałam tej książki już dobre kilka lat. Jak sobie odświeżę, to możemy wejść w polemikę. :D

  3. Iri Sunshine

    Przykro mi, że zmarnowałaś czas, ale dzięki temu mogłam przeczytać ironiczną spiżową recenzję, więc w sumie dzięki:D
    Dobrze wiedzieć, że “Czas żelaza” jest ok- właśnie czytam:)

    1. Sławomira

      Tak nawiasem, to o ile broń robiono ze spiżu, to hełm ze spiżu wydaje się podejrzany.

  4. Emilia Anonimowy

    Koleżanka mi dała do przeczytania pierwsze trzy części serii. Jestem w połowie “Złodziej pioruna” od dobrze ponad tygodnia, a wszystkie książki dostałam w czerwcu. Ciężko mi przebrnąć przez pierwszą część, ale nie jest (na razie) najgorszą książką jaką znam. Osobiście postaram się przebrnąć przez całe pięć tomów tylko ze względu na znajomą, która tą serię wielbi. Wszystko chyba zależy od czytelnika.

  5. Martyna

    Ja też to przeczytałam… dawno temu i łączę się z Tobą w bólu. Szczerze? Zapomniałam o tej książce tak szybko jak ją przeczytałam :) Nie warto…

  6. Oliwia Michalik

    Też się natknęłam na tą książkę i znam ten ból :) nuda, nuda, nuda. Ale recenzja konkretna!
    Zapraszam do mnie: http://www.odcienczerni.pl (opowiadania, recenzje i inne)

  7. Jan Jan

    W końcu ktoś się za tę książkę wziął – jedna z najmniej logicznych i spójnych powieści o jakich słyszałem.

  8. Hipis

    Czytałam… W głębokim gimnazjum moja przyjaciółka się tym rajcowała. I innymi książkami w tym typie. Ja wprawdzie rajcowałam się wtedy “Zbrodnią i karą” ale przeczytałam i mnie nie porwało (myślę że to Cię nie dziwi).
    Co najlepsze do dzisiaj się kłócimy z przyjaciółką, czy książki, które ona wciskała mi w gimnazjum, był debilne czy nie. Trzy lata wiecznego sporu, o dziwo nadal się przyjaźnimy.

  9. Też to czytałam, tyle że kilka lat temu. I już WTEDY denerwowała mnie infantylność języka, którym posługuje się autor, dlatego przestałam się katować. Ale u mnie w klasie jest dziewczyna, która czytała i jej się bardzo podobało. Dlatego kiedy miała urodziny postanowiłam dać jej książkę z lepszej półki, żeby jej się odwidziało (“Krocząc w ciemności – Leonie Swann). Na szczęście jej się spodobała i może przerzuci się na książki dla trochę starszych ludzi – chociaż jak dla mnie to może czytać “Poczytaj mi mamo” na przerwach, jeśli ma ochotę – które coś wnoszą.

Dodaj komentarz