You are currently viewing Wyrzuć somę

Wyrzuć somę

Był sobie świat, w którym ludzie byli szczęśliwi. Wszyscy bez wyjątku.

Nie znano chorób, starości ani głodu. Nikt nie cierpiał ani nie czuł się samotny, bo zawsze miał wokół siebie uśmiechniętych znajomych. Każdy wykonywał pracę, do której nadawał się idealnie, a czas wolny spędzał na ulubionych rozrywkach – takich, przy których nie trzeba było za dużo myśleć. Bo po co, skoro jest się takim radosnym?

Doskonale zorganizowany świat przewidział drobne niedogodności i przykrości, z którymi czasem musieli zmierzyć się jego mieszkańcy. Bardzo sprawnie położył im kres, obdarowując ludzi somą – tabletkami, które poprawiały nastrój. Już nie było powodu, by stawiać czoła przeciwnościom losu.

Soma załatwiała sprawę.

Ludzie żyli w radosnym, głupawym otępieniu, wszechobecnej przyjemności i dobrobycie. Nie przejmowali się tym, że od najwcześniejszych lat zostają zmanipulowani i zniewoleni przez system. Tak przecież powinno być. W końcu to była cena szczęścia, a społeczeństwo było skłonne ją zapłacić.

My mamy wybór. Jak z niego korzystamy? Często odruchowo wybieramy to, co łatwe i przyjemne. Zbyt chętnie pozostajemy w swojej strefie komfortu, a przekraczanie jej granic to niejednokrotnie duży wysiłek. Zamykamy się w złotych klatkach spokoju, wygody i relaksu. Sięgamy po lekkie, niewymagające filmy i książki. Uprawiamy sport, dopóki na dworze jest piękna pogoda i dopóki nie doznamy nieprzyjemnej kontuzji. Podejmujemy wysiłek twórczy, porzucając pracę, gdy zaczyna nas przerastać. Uczymy się mało, szybko, powierzchownie.

„Myśmy szczęście wynaleźli, mówi ostatni człowiek i mruży wzgardliwie oczy.”

Nie pozwólmy, żeby przyjemności i rozrywka odciągnęły nas od tego, co możemy osiągnąć. Niech nie przeszkodzą nam w przekraczaniu granic własnych możliwości ani nie odbierają satysfakcji, którą daje sprostanie wysoko postawionej poprzeczce. Chwilowa przyjemność to nie jest prawdziwe szczęście.

Wyrzuć swoją somę, póki możesz. Jeszcze nie jest za późno.

*
Wpis inspirowany książką A. Huxleya Nowy wspaniały świat.
Autor słów, które cytuję: Fryderyk Nietzsche

Chcesz być na bieżąco? Super!
Wystarczy, że polubisz facebooka Partyzantki!

czarna czarna ton baner

Ten post ma 15 komentarzy

  1. Delvardian

    Uwielbiam antyutopijne powieści!
    Chociaż powieść Huxleya jest przerażająca, bo ukazuje taki sposób kontroli społeczeństwa, który już został wdrożony. Ktoś już to nakręca od kilku(nastu?) lat, dba, żeby nie zabrakło w społeczeństwie zapotrzebowania… na szczęście.
    Nie wiem czy czytałaś Orwella (zdziwię się, jeżeli nie). Mając na czytelniczym sumieniu “Nowy wspaniały świat” i “rok 1984” ciężko nie porównywać wizji obu pisarzy. I ciężko iść spać bez uczucia niepokoju…

    1. Czytałam i powiem Ci, że Rok 1984 wywarł na mnie dużo większe wrażenie. Byłam autentycznie przerażona podczas czytania. Pewnie potrafiłabym się przy niej rozpłakać, gdyby nie fakt, że czytałam na lekcjach w liceum. ;)

      Do Huxleya podeszłam z większym dystansem i nie był już dla mnie taki szokujący. I na pewno ważniejszy był dla mnie wątek Dzikusa niż wizja szczęśliwego społeczeństwa (jak to ktoś ładnie napisał “miał do wyboru szaleństwo akceptacji lub nie mniejsze – szaleństwo odrzucenia”). Mimo wszystko uważam, że obie powieści wręcz należy znać.

      Też uwielbiam antyutopie. Czytałaś Metro 2033?

      1. Delvardian

        Czytałam! Powieści postapo też mi wchodzą (chociaż druga część była już trochę nudnawa w porównaniu do pierwszej) i są meeega przerażające (“Jeżeli nadejdzie jutro” – nie wiem czy przetłumaczona na język polski (oryginał “How I live now”). W razie czego polecam film).
        A jeszcze co do antyutopii – czytałaś “Brzydkich”, “Ślicznych” i “Wyjątkowych” (Scott Westerfeld)?

        1. Kurczę, nie. Warto? Masz konto na Lubimy Czytać?
          Mi się 2ga część Metra bardzo podobała, ale już następna w tym uniwersum, tylko innego autora – “Piter” – była do bani. Przeczytałam kilkadziesiąt stron i oddałam do biblioteki.

          1. Martyna Szkołyk

            Szkoda, liczyłam na to, że będę mogła zerkać, co aktualnie czytasz. :)

  2. Martyna

    Jak to jest z Tobą? Wyrzuciłaś już swą somę? Ja coś czuję, że wciąż z nią walczę, choć zgadzam się z Twoimi słowami w stu procentach to mimo wszystko wciąż gdzieś tam upadam. Gdzieś tam łykam te tabletki i nie daję jej do końca odejść. Ale pracuję nad sobą i postaram się to zmienić, a to chyba najwazniejsze :)

    1. Walczę z nią nieustannie. Myślę, że nie można jej do końca odstawić – trzeba przeznaczać trochę czasu na relaks i to, co sprawia nam przyjemność. Nie można tylko pozwolić, żeby to zdominowało nasze życie. Tak myślę. :)

  3. A ze mną się podzielisz swoim profilem na LC? :)

    Genialny tekst. Tak bardzo odzwierciedla to, co sama mam na myśli, co próbuję przekazać chociażby swojej mamie. I sama, oczywiście, staram się z książkowej somy nie korzystać, choć często wysiłek przeraża.
    Rok 1984 rownież mam za sobą, i poza paroma momentami, przez które cieżko mi było przebrnąć-również odczuwałam silne przerażenie.

    1. Oczywiście! Znajdziesz mnie pod nickiem “misha”.
      Wysiłek potrafi nastraszyć, ale później daje mnóstwo satysfakcji!

      Dziękuję. :)

  4. Patrząc z drugiej strony ciężko, żeby ludzie na siłę sobie życie utrudniali. Nie od dziś wiadomo, że paradoksalnie najlepsza rozrywka to taka, która jest płytka, bezsensowna i niczemu nie służy. :) Można wprawdzie czytać słowniki dla rozrywki, ale to raczej na krótką metę.

Dodaj komentarz